Rozdział 11: W szpitalu.
Siedzieliśmy już wszyscy w szpitalu, w sali razem ze śpiącym Louis'em, myślałam- co by było gdyby Hazz dowiedział się o mnie i Maliku, no dobra wkurzyłby się, ale musiałby zrozumieć tak samo jak ja zrozumiałam Larry'ego.
- I jak on się czuję?- zapytałam Harry'ego.
- Dobrze, jeszcze się ani razu nie obudził i trochę się o niego boje.- odpowiedział, a ja podeszłam do niego i mocno się w niego wtuliłam, przypominając sobie, jak mocno go kocham. On pocałował mnie w czoło i uniósł na swoje ręce.
- Kocham Cię Asia. - szepnął, dobrze że mulata nie było w sali, poszedł na papierosa. Ja, już naprawdę nie wiem co mam robić. Kocham ich obojgu tak samo. Mało brakowało, abym się nie rozpłakała w objęciach Styles'a. W ostatniej chwili Hazz oderwał się ode mnie i znowu usiadł na fotel, ja wgramoliłam się na jego kolana, a ten objął mnie w talii, po czym znów zapadła niezręczna cisza. Zastanawiałam się kiedy, i jak mu powiem, że razem z Malikiem czujemy do siebie coś więcej niż przyjaźń. W końcu zdecydowałam, że pójdę pogadać z mulatem.
-Hej, gdzie idziesz? -zapytał loczek, gdy zeszłam z niego.
- Na zewnątrz, trochę się przewietrzę, przy okazji dotrzymam towarzystwa Zayn'owi.- odpowiadając, pocałowałam go w usta i wyszłam z sali. Zaczęłam się zastanawiać- Jaką ja muszę być zdzirą, kręcę z dwoma facetami, ale to chyba coś innego niż zdzirowatość, bo obojgu kocham. Zjeżdżałam windą w dół, z 13 piętra, przyglądałam się temu jak liczba się zmniejsza, w pewnym momencie miałam wrażenie, że te cyfry zmniejszały się tylko po to, aby zakończyło się moje życie wraz z ich końcem. Poziomy schodziły w dół, do [2], po czym [1]. Winda stanęła, ale jakoś nie miałam ochoty z niej wysiadać. Było mi strasznie źle z tym co robię. Musiałam szybko pozbierać wszystkie myśli, muszę bardzo poważnie porozmawiać z brązowookim i wszystko sobie wyjaśnić. Powoli wyszłam z małego pomieszczenia i kierując się do wyjścia, po zielono-niebieskich kafelkach, mijałam ludzi, niektórych na wózkach a innych z kroplówkami na wysokich wieszakach i kółkach. Jednak wszyscy pacjenci wyglądali tak samo, białe koszule w cienkie szare paski, na ich twarzach widniał obraz zmęczenia, wykończenia. Szczerze, wyglądali jak jacyś niewolnicy. Chociaż jakby pomyśleć logicznie, to byli niewolnikami, ale nie kogoś tylko czegoś, a dokładniej jakiejś swojej choroby bądź urojenia. Chciałam z tamtego miejsca jak najszybciej wyjść, jeszcze chwila a poczułabym się jak oni. Przeszłam przez obrotowe, szklane drzwi. Dostrzegłam chodnik, na którym miejscami rozlewały się niewielkie kałuże. Podeszłam do jednej z nich, stanęłam i nachylając się spojrzałam w nią. Czułam jak krople deszczu odbijają się o moje plecy. Oglądałam swoje rozmyte odbicie myśląc- oto ja, prawdziwa ja szkoda, że nie mogę siebie dostrzec całej, widzę tylko przebłyski, dosłownie tak jak w moim umyśle. Nie znam jeszcze prawdziwej siebie, znam tylko jakieś 30% nie więcej. Na razie muszę sobie z tym jakoś radzić.- Ocknęłam się gdy stanął nade mną Malik, wystraszona, szybko obróciłam się w jego stronę, i spotkaliśmy się twarzą parę milimetrów od siebie. Złapał mnie za biodra, i przyciągając do siebie rzekł.
- Widzę, że nie możesz beze mnie żyć.- Wyszczerzył swoje białe zęby, i lampił mi się w oczy jak nigdy.
- Żartujesz sobie, ja wyszłam tylko po to aby się przewietrzyć! Nawet nie myślałam że ciebie tu spotkam!- Zaśmiałam się, żartując sobie, ale biedny chyba wziął to na poważnie, bo od razu posmutniał.
-Hej, ja przecież żartowałam...- nawet nie dokończyłam i zatopiłam swoje wargi w jego. -Kocham Cię...- gdy to powiedziałam nagle oślepił mnie blask jakiegoś flesza?! - Boże, co, nie !!-To było okropne, przecież Harry, jak on się o tym dowie to już po mnie.
- Spadajmy stąd!- wykrzyknął Malik i pobiegliśmy do środka szpitala. Ponownie mijałam ludzi, tych samych którzy byli tam wcześniej. Jakoś tym razem nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi . Wskoczyłam z Zayn'em do zamykającej się windy, w której stał jakiś starszy pan. Mulat wcisnął [13] a ja dysząc przykucnęłam. On także zmęczony opierał swoje ręce o kolana, spoglądając na mnie zabójczo się uśmiechał zadowolony, że udało nam się uciec. Omijając jego wzrok skierowałam swój na mężczyznę w podeszłym wieku, który patrzył na mnie z pokorą. Miał jakoś 80lat, niski, podpierający się o swoją czarną laskę. Był ubrany w ciemny płaszcz i długie granatowe spodnie. Twarz blada, pełna zmarszczek, opierające się na nosie duże okulary z brązowymi oprawkami przyprawiały mnie o dreszcze. Wyglądał na porządnego człowieka, ponieważ nie dość że jego nieskazitelny ubiór to jeszcze włosy- jeżeli w ogóle można to było tak nazwać- miał ulizane żelem w lewa stronę. Patrzył na mnie, więc speszona znów wróciłam wzrokiem do ziemi. Minęliśmy siódme piętro i zatrzymując się na [8] gość wysiadł.
- Do widzenia- powiedział tak spokojnie, jakby w jego życiu nigdy nie wydarzyło się nic złego.
- Do widzenia panu.- odpowiedziałam wpatrzona w tą jego czarną laskę, dopóki drzwi zasuwając się nie zasłoniły jej.
- Dziwny facet co nie? - powiedziałam cicho w stronę Zayn'a, a ten zamyślony nie wiadomo nad czym odrzekł.
- Co, co przepraszam, zamyśliłem się. Nie, dlaczego tak sądzisz, mi wydawał się normalny, ale widziałem to wasze spojrzenie.- powiedział z lekkim namysłem i nutką niepokoju w głosie.
- No nie wiem, wydawało mi się jakbym gdzieś go już kiedyś widziała.
- Eee tam, zdawało Ci się.- uśmiechając się dodał. Wyciągnął do mnie rękę, podniósł mnie mówiąc- Aśka, co teraz zrobimy?- Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi, jednak po krótkim czasie wszystko sobie przypomniałam.
-Nie mam pojęcia, ale chyba pogadam z nim sama. Ty posiedzisz z chłopakami, wiesz jak chcesz to też możesz z nimi o tym pogadać.- powiedziałam, bo w końcu im też należałoby to wszystko wyjaśnić.
-Dobra, jak Lou będzie jeszcze spał to z nimi porozmawiam.
Szliśmy holem szpitalnym w stronę sali trzymając się za ręce. Puściliśmy się w momencie gdy wchodziliśmy do środka pokoju.
-Hej, no co tak długo?- zapytał Hazza podnosząc głowę z podbrzusza nadal śpiącego Loui'ego.
-Harry, możemy na chwilę wyjść? Chciałabym z tobą pogadać. - odpowiadając, wyciągnęłam do niego swoją dłoń, spojrzeliśmy po sobie jeszcze z czarnowłosym, miał wzrok jakby chciał powiedzieć, spoko będzie okey. Razem ze Styles'em wyszłam z pomieszczenia zmierzając w kierunku łazienki....
_______________________________________________________

_______________
Ogarnijcie to jak można TAK malować, Ola zna tą dziewczyne, podobno robi ona takie rysunki na tablecie. *_* będę tu wstawiać czasem takie boskie rzeczy.
Boski , super mi sie czytało . Czekam na kontynuację ;) Świetne zdjęcia Horana <3
OdpowiedzUsuńbooooooooooooooooskie *_________*
OdpowiedzUsuńTAK, NIECH ASIA BD Z MALIKIEM ! XD
<3333333333
(niech pójdą do męskiego xd)
o jeju, dziewczyno to jest boooskie ! naaprawde ! codziennie sprawdzam czy nie dodałaś kolejnego rozdziału ! ;* oby tak dalej ! ;)
OdpowiedzUsuńświetnyy ;D
OdpowiedzUsuńniech nie zostawia hazzy , smutno będzie ;((
czekam na kolejny :)