Translate

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 września 2012

Rozdz. 22

             

           Powoli budziłam się z nieprzytomności... Przed oczami miałam tylko czarną otchłań, cała trzęsąca się z zimna i strachu leżałam, najprawdopodobniej w jakiejś furgonetce. Ręce miałam już całe poharatane od sznurów, które oplatały mocno moje nadgarstki. W oddali słyszałam jakieś szepty lecz byłam zbyt słaba, żeby odgadnąć słowa. Porwali mnie? W ogóle nie pamiętałam co się wydarzyło. W oczach miałam łzy, które powoli moczyły starą brudną chustę tkwiącą na moich oczach. Gdy chciałam się odezwać, bardzo szybko zorientowałam się, że coś nie pozwala mi tego zrobić, a konkretnie kolejna brudna ściera, wepchana do moich ust. Kręciło mi się w głowię, myślałam, że to tylko sen. Że za chwilę obudzę się w objęciach niewsypanego Zayn'a. W pewnej chwili, pojazd gwałtownie się zatrzymał, a ja uderzyłam z wielkim hukiem w ścianę bagażnika, w którym byłam własnie więziona? Usłyszałam, kogoś otwierającego masywne drzwi. Wziął mnie na plecy i szedł cicho. W jednym momencie rzucił mnie na zimną podłogę. Kręciło mi się w głowie. Odwiązał mi oczy, cała we łzach ledwo co widząc, byłam w jakiejś opuszczonej kaplicy. Czarna maska stojąca nade mną, wcale nie poprawiała mi humoru.
-Asiu...- Powiedział agresywnym tonem. Zauważyłam, że jedynym źródłem światła było małe okienko w rogu pomieszczenia.- Powiedz, czy nie kazałem zostawić Ci w spokoju Harry'ego?- W tej chwili zobaczyłam jego oczy. Czarne, pełne wrogości i nienawiści. Porywacz był zmęczony, zakładałam tak, po jego podkrążonych oczach, możliwe, że nie chciał robić tego co właśnie zamierzał... Choć nie wiem do końca co to było.. Zbliżył się do mnie. Czułam jego oddech na mojej szyi, nierówny i niespokojny. Ze związanymi rękami i nogami, nie miałam zbyt wiele do "powiedzenia". Wyciągnął mi z buzi szmatkę.
-Ratunku! Proszę! Pomocy!- Od razu bez wahania zaczęłam krzyczeć jak najgłośniej potrafiłam. Uderzył mnie w twarz i szybko wsunął mi język do ust. Płakałam, to było obrzydliwe, próbowałam się od niego odsunąć, ale nie miałam gdzie i jak. Wszędzie w okół było tak głucho i ponuro. On dalej dobierał się do mojego języka, ale ja przynajmniej to mogłam mu zabrać. Zaczęłam go mocno gryźć w jego wargi. Miałam nadzieję, że to go zaboli i się odsunie, ale najwidoczniej się myliłam. Nie wiem, co takiego zrobiłam, ale zaczął szukać po moim ciele stanika. Cały czas starałam się to przerwać. Rozpiął go, a kiedy miał już ze mnie zrywać ubrania, do pomieszczenia weszła kolejna osoba, wyglądająca podobnie do pierwszej.
-Co ty do cholery robisz?!- Zaczął od razu krzyczeć, na gościa który chciał się mną zabawić. Ja cały czas płakałam, próbując wyrwać się z rąk przestępcy. On powoli odkleił się ode mnie, dalej ciężko i obrzydliwie sapiąc.
Masywniejszy mężczyzna, który stał nad nami złapał go za szmaty podniósł na górę i odeszli ode mnie jakoś 2 metry dalej. Podsłuchiwałam ich rozmowę, a przynajmniej próbowałam.
-Zostaw ją nie rozumiesz... Kazał nam ją tylko postraszyć na razie i... Niech tam gnije.- Byłam w stanie usłyszeć tylko tyle. Było poniżej 5 stopni, dlaczego akurat dzisiaj musiał być, jeden z tych zimniejszych dni. Nie czułam już palców u rąk jak i u nóg. Miałam tak mało energii, że oczy zaczęły mi się same zamykać, wiedziałam... Nie mogłam pozwolić na to abym zasnęła. Po za tym za bardzo się bałam, nie byłam w stanie usnąć nawet na sekundę, choć byłam bardzo zmęczona. Myślałam o co chodziło tym kolesiom, którzy o dziwo zniknęli z przed moich oczu jakieś pół godz. temu. Nagle przypomniał mi się list który kiedyś znalazłam w swojej szkolnej szafce. Nie wiedziałam, że to miało okazać się prawdą. Zresztą przecież już nie jestem z Harry'm, mało tego musieli o tym wiedzieć, gdyż wszystkie media mówiły o tym w kółko. Tu chodziło o coś więcej, wiedziałam o tym.

                                                *Harry*
             
                Już było wiadomo, że Asi nie ma w najbliższej okolicy, najgorsze było to, że nikt z sąsiadów nie widział jej w przeciągu ostatnich 3 godzin. Wydzwoniliśmy wszystkich jej znajomych, których znaliśmy albo przynajmniej kojarzyliśmy. Bałem się, już trzy razy chciałem dzwonić po policje razem z Zayn'em ale wszyscy uspokajali nas, że niedługo na pewno się pojawi z powrotem. Wraz z Malikiem, wiedzieliśmy, że tak nie będzie. Nie mogliśmy tak bezczynnie siedzieć w jednym miejscu.
-Musimy ją znaleźć. Oboje wiemy, że coś się stało, prawda?- Szepnął mi do ucha mulat, kiedy zderzyliśmy się na schodach tarasu.
-Nie możemy powiedzieć nikomu. Po prostu teraz wyjdźmy z domu i zacznijmy jej szukać. Nie wiem co zrobię temu, który coś jej zrobi.- Jak powiedzieliśmy tak natychmiast się stało. Wymknęliśmy się z domu, wsiedliśmy w samochód i powoli ogarnialiśmy okolice. Jeździliśmy pytając każdego przechodniego, czy nie widział nic podejrzanego lecz nikt nic nie wiedział. Polegaliśmy tylko na sobie.
-Ja pierdole!- Wykrzyknął Zayn gwałtownie się zatrzymując gdzieś na mało ruchliwej ulicy. Wystraszyłem się o mało co nie wpadając na przednią szybę.- Już nie mogę. Gdzie ona jest?!- Schował głowę w nogi i zamilkł.- Nie miałem pojęcia co mu odpowiedzieć. Sam czułem się jak on. Brak mi było słów. Tylko objąłem go, ten podniósł się i wtuliliśmy się w siebie bardzo mocno.
-Przepraszam Cię- Rzekł po chwili ze łzami w oczach.- Nie potrzebnie się do ciebie nie odzywałem, myślałem, że jej nie kochasz, że specjalnie ją skrzywdziłeś na jej oczach całując się z Louis'em.- Jemu też należały się przeprosiny.
- Ja przepraszam ciebie, za to jak zachowywałem się w stosunku do ciebie, kiedy mi ją odebrałeś. Albo raczej, kiedy ja odebrałem ją sobie sam. Chciałbym móc teraz przeprosić także Asie. Jak mogłem nie widzieć tego jakim idiotą i chamem byłem. Zraniłem ją, a później oczekiwałem przeprosin.- Powiedziałem patrząc się przed siebie na drogę.
-Muszę zapalić.- Powiedział Malik po czym spojrzał się na mnie pytająco.
-Spoko, nie ma sprawy.- Odpowiedziałem od niechcenia. Ale po chwili, zauważyłem szarą dużą furgonetkę, wyjeżdżającą zza zakrętu. Mieli na sobie ciemne ubrania i czarne kominiarki.
-Zayn! To oni! Jedź, szybko natychmiast!- On obrócił się w stronę mnie, patrząc głupio. Ja tylko szybko wskazałem rozkazująco przed siebie. To jak szybko wyrzucił kopcącą się powoli fajkę, tak szybko ruszył z miejsca.- Nie mamy szans aby ich dogonić...- Stwierdziłem po jakimś czasie, kiedy zniknęli nam za kolejnym zakrętem.
-Wpadł mi do głowy, pomysł... Może mało prawdopodobny, ale może oni zostawili ją gdzieś.- Przytaknąłem lekko głową, myśląc... Malik natychmiast zawrócił, wjeżdżając w zakręt, z którego wyjechał pojazd. Oboje zastanawialiśmy się, w jakim miejscu można byłby porzucić bezbronną dziewczynę.
-Hej, może ruiny kościoła? - Zapytał wskazując palcem na stare mury.
Podjechaliśmy pod kościół. Wybiegliśmy z auta, od razu szukając jakiś wskazówek. Po 15 minutach szukania, usłyszałem krzyk Malik'a z prawie drugiego końca ruin, w jakiejś opuszczonej kaplicy... Kiedy ją ujrzałem, serce stanęło mi w miejscu, Zayn też nie był w dobrym stanie. Klęczał tylko nad nią płacząc i krzycząc.
-Obudź się! Słyszysz mnie?!
______________________________________
Mam nadzieję, że się podobało ^^. Pozdrawiam xx
+ Dla was nie uczyłam się geografii ; / ; *

4 komentarze:

  1. O mój Boshee... Ja wiedziałam.. No po prostu wiedziałam.! Nawet pod ostatnim rozdziałem pisałam, że tak będzie.. Ludzie.. Dlaczego oni Jej to robią! Przecież zostawiła już Stylesa w spokoju.. Ba! I to dawno ze sobą zerwali.. Czego oni od Niej chcą?! Mam nadzieję, że wszystko będzie z Nią dobrze.. <3 rozdział był FANTASTYCZNY! Kocham Tego bloga i Ciebie.. <3 piszesz cudownie. <3 na pewno dużo osób to czyta tylko szkoda, że jest tak mało osób komentujących.. Ale u mnie też jest niewiele więcej hah :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam xx [Zapraszam na becausetruelovecannothide.blogspot.com - Larry, Niam]

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu cie kocham... I mam nadzieję że z geografii przez nas nie oblejesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Agaciaa. ! <3 Boszkii ♥ Bardzo dobrze to wiesz. ! <3 UCz się skarbie. :* Rozdział boski . ;*

    OdpowiedzUsuń