Translate

Łączna liczba wyświetleń

sobota, 22 września 2012

Rozdz. 20




               Zbliżało się popołudnie, siedzieliśmy na murze mostu, a nasze nogi zwisały z niego w stronę tafli wody.
-Harry?- Zapytał Lou wpatrzony w turkusowe lustro głębi.
-Tak?- byliśmy spokojni zupełnie jak atmosfera krążąca wokół nas.
-Jak często o mnie myślisz? Co naprawdę, do mnie czujesz?- Głupie pytanie. Myślę o nim non stop.
-Louis! Ja nie mogę o tobie zapomnieć nawet na sekundę. Wszystko, każda rzecz miejsce i osoba kojarzy mi się z tobą. Jak nie ma Cię przy mnie, źle się czuję, jakby brakowało mi połowy serca. Przy tobie ono bije mi dwa razy wolniej. Życie toczy mi się inaczej, jakby czas stał jakbyśmy byli tylko ja i ty. Nikogo więcej prócz nas nie zauważam. Czasem mnie to przeraża, bo nie mogę skupić się na niczym innym. Ja Cię nie tylko kocham, nie potrafię powiedzieć co to jest, ale wiem, że to coś więcej niż miłość. Mam wrażenie, tak głęboko w środku, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi kiedy mam Ciebie...- Powiedziałem spoglądając w jego błękitno-turkusowe tajemnicze ślepia i od razu zamilkłem.- A ty? Co myślisz o mnie?- zapytałem szepcząc po dłuższej chwili ciszy.
-Ja... Spójrz mi w oczy.- rzekł i uniósł swoją dłonią mój podbródek- Kiedy patrzę w twoje zielone oczy, widzę twój uśmiech wszystko wydaje mi się kolorowe, jestem w niebie. Wtedy zaczynam mieć ciarki, trząść się. Serce ucieka mi do gardła. Dlatego też, jak jesteś smutny lub gdy płaczesz, wtedy zwyczajnie nie mogę zatrzymać łez. Wiem wydaje Ci się to płytkie, ale jest tak naprawdę. Jak nie spędzam z tobą czasu od razu mam zły humor, zaczyna mi się nudzić i robię się przybity. Myślę o tobie tak samo jak ty o mnie. Zawszę, wszędzie, a gdybym miał być blisko śmierci, spędziłbym ostatnie chwile, do mojego ostatniego oddechu z tobą. Potrzebuję Cię, bardziej niż myślisz...- mówił, ale nie mogłem wytrzymać, przysunąłem jego twarz dłońmi, do mojej, przymknąłem oczy i go pocałowałem. Wplótł swoje palce w moje włosy, odgarniając je za ucho. Miał nadzieję, że się utrzymają lecz po chwili zsunęły się zza niego opadając bezbronnie i lekko na twarz. Bawił się nimi tym sposobem co ostatnio. Nawinął jeden z licznych i nieogarniętych loczków na opuszek wskazującego palca, zakręcił go wokół niego po czym, powoli przyciągając kosmyk do siebie, ten ześlizgnął się wolno. Nasze wargi pieściły siebie nawzajem, języki bawiły się sobą. Otworzyłem oczy, gdy on powiedział...
-Kocham Cię- spuścił wzrok w dół, przejechał mi ręką po jasnych spodniach od kolana powoli w górę. Swoim dotykiem strasznie mnie podniecał. Ciarki przeszły po całym moim ciele i musiałem się bardzo starać, żeby nie ukazać mojego podekscytowania.
-Przestań.- Złapałem go za rękę uśmiechając się nieśmiało.
-Czemu?- zapytał z sarkazmem, gdyż domyślał się o co chodzi.
-Bo zaraz  ja Ci tak przelecę po spodniach, rozepnę rozporek i będziesz wiedział co..- Zaśmialiśmy się, szybko przestając, zapatrzeni w siebie. Dałem mu znak, żebyśmy przesiedli się na ławkę. Wtedy usiadłem na nim przodem, a on zaczął od mojej szyi, kiedy zmierzał ku górze, no nie mogłem wytrzymać, dziwiłem się dlaczego nie przeszkadzało mi to, że jesteśmy w miejscu publicznym. Rozpiąłem mu rozporek, wsuwając powoli dłoń w spodnie. Już to czułem. Podniecił się, całowaliśmy się tak namiętnie, że podczas tego... No zachowywaliśmy się jak zwykli wariaci, którzy widzą siebie po raz pierwszy od stu lat. Moja ręka tkwiła już w slipkach, modliłem się żeby teraz nikt nie przeszedł obok. Lou wzdychając, próbował wydusić z siebie zdanie, ale powiedział tylko:
-Już, zaczekaj...- próbował dalej- Skończ na chwilę, bo nie wytrzymam zaraz.- Mówił pełen emocji. Jak powiedział, tak przestałem, wyciągnąłem dłoń ze spodni, zostawiając jednak rozpięte guziki. Wciąż nie przestawaliśmy się całować. Po dłuższym czasie odsunęliśmy się od siebie na parę centymetrów, wpatrzeni w swoje oczy, pragnęliśmy mieć siebie bez przerwy, nigdy nie mieliśmy tego dosyć. Przysunęliśmy swoje czoła do siebie, stykając się nosami uśmiechnęliśmy się oboje szeroko, dając sobie ostatni pocałunek.
-Powinniśmy się już zbierać.- Powiedział, po chwili czasu. Dalej na nim siedziałem, nie miałem ochoty schodzić, wrócić do domu. Wiem, że należało by się tam wybrać, gdyż za dwie godziny mieliśmy jechać z resztą do teatru. Niestety te wspaniałe momenty w życiu, nie trwają wiecznie. Są po chwili znikają, ale na zawsze pozostają w nas. Pamiętamy o nich wszędzie. Podczas snu, wtedy najbardziej. Może dlatego, że już więcej się nie obudzimy, a bardzo chcemy aby ta osoba była tą najważniejszą, o której będziesz myślał po raz ostatni. Tak naprawdę nigdy tak nie myślisz, ale gdzieś daleko i głęboko w tobie, jest coś takiego. Nie wiesz o tym, ale te wspomnienie, na prawdę zostaje w tobie na zawszę. Właśnie tak miałem ja. Byłem pewien, że tę chwilę zapamiętam. Wstałem, podałem rękę mojemu mężczyźnie, ruszyliśmy brązową uliczką w stronę domu.
                -Zbierajcie się, szybko no bo się spóźnimy. Wsiadać do samochodu, ale już. Musimy jeszcze zajechać po Danielle.- Nawijał Liam pośpieszając wszystkich. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do teatru. Dziewczyny jak się okazało na miejscu zajęły najlepsze miejsca.
Usiedliśmy po kolei... Liam z Danielle, Louis i ja. Obok mnie Zayn Asia, Paulina i Niall. Światła powoli gasły, każdy spojrzał po sobie, życząc miłego oglądania. Sztuka pod tytułem "na strunach szyn" miała opowiadać o życiu samotnika, który poznał dziewczynę wędrując po całym świecie. Niestety ich miłość od pierwszego wejrzenia, nie miała skończyć się dobrze... Podczas powrotu do domu z Louis'em rozmawialiśmy o tym, że jak się będziemy nudzić, to pogadamy. Lub na przerwie uciekniemy. Po jakiejś godzinie, byliśmy tak zmęczeni, ale ogłosili 20min. przerwę, wiec tak jak wspominaliśmy zwialiśmy po cichu z teatru.
-Chodź, tylko szybko musisz być cicho...- Szeptaliśmy śmiejąc się. Zbiegając po schodach nagle nie wiem dlaczego, strasznie mocno zabolała mnie skroń. Nie mogłem iść, zakręciło mi się w głowie, musiałem usiąść na schodach. Zacisnąłem oczy, próbując pozbyć się okropnego bólu, chłopak podbiegł do mnie, mówiąc coś.. Nie byłem w stanie zrozumieć tego co do mnie mówił. Przez rozmazany obraz widziałem tylko, ze bardzo się bał. Miałem zbyt ciężkie powieki, nie mogłem unieść ich w górę. Nie zemdlałem, ale nagle ujrzałem ciemność, która nietrwała długo. Czułem jakby to był jakiś sen, ale wiedziałem, że nie był i siedzę na schodach w Teatrze. To była chyba wizja... Jezu to coś niesamowitego, ale zarazem tak przerażającego... Poczułem jakby coś mnie opętało. W pewnej chwili ujrzałem przed sobą obraz. Czarna postać porywająca Asie, prowadząca ją do ciemnej furgonetki... Wszystko w jednej chwili się urwało. Skroń natychmiast przestała mnie boleć, otworzyłem oczy jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Łzy spływały mi po policzkach, gdy ujrzałem Louisa, który też płakał.
-Harry, proszę odezwij się!- Krzyczał.
-Co się stało?- Mówiłem a język jeszcze trochę mi się plątał. Tomlinson przytulił mnie najmocniej jak potrafił, ja żeby oznajmić że już wszystko w porządku.. miałem taką nadzieje, także ścisnąłem go rękoma jak najmocniej potrafiłem.
-Ja.. Zabolała mnie skroń, nie mogłem nic zrobić, powiedzieć. Zamknąłem oczy bo powieki były dla mnie za ciężkie...- Zacząłem opowiadać, gdy już po nie długim czasie otrząsłem się i mogłem w miarę normalnie mówić. Lou posadził mnie na swoje kolana, w obawie oto, że mógłbym jeszcze zemdleć, oparłem się o jego tors. I skulony opowiadałem dalej, czując jego dotyk na całych moich plecach.- Ujrzałem obraz, w czarnej otchłani ukazało mi się coś. Było to jak wizja. Najgorsze było to co ujrzałem, Asia porwana przez kogoś...- Nie mogłem mówić dalej, byłem w za dużym szoku..
-Spokojnie, to tylko zwidy to się nie zdarzy naprawdę, nie myśl o tym. Musimy iść niedługo do lekarza.- Mimo, że zapewniałem go.
-Wszystko jest ze mną w porządku...- Choć sam nie byłem tego pewien. On i tak mnie nie słuchał, bojąc się, że coś mi się stanie. Siedział ze mną w domu, przynosił mi wszytko czego chciałem, gdy próbowałem wstać i iść po to sam, on natychmiast kazał wracać mi do łóżka. W tym dniu jeszcze dwa razy bolała mnie głowa, ale to już nie było tak mocno jak na schodach teatru... Louis był najukochańszym chłopakiem na świecie, był tylko mój.
-Chodź tu.- Powiedziałem, kiedy usiadł na łóżko pytając mnie, czy niczego nie potrzebuję. Przysunąłem się do niego odpowiadając mu na ucho.- Potrzebuję tylko ciebie.- Spojrzał się na mnie, pocałował i położył się obok. Po krótkim czasie zasnęliśmy, w przeciągu całej nocy gdy choć raz się ruszyłem, on od razu budził się i pytał czy wszystko gra.. Za każdym razem odpowiadałem tak, a wtedy on przytulał mnie mocno i znów przysypialiśmy.
______________________________________________
Crazy, crazy, crazy... <3 LWWY, nie mogę doczekać się nowej płyty!
Mam tak dużo nauki, że piszę na lekcjach... Ostatnio pani zabrała mi zeszyt, a teraz przezywa mnie "pisarka opowiadań" -.- Nie piszę tak dobrze, żeby nazywać mnie pisarką. Po prostu lubie to robić, co jej do tego..
Ponad 5000 wyświetleń. Dziękuję ; *

6 komentarzy:

  1. Faktycznie od paru rozdziałów piszesz zuuuupełnie inaczej *_* Oczywiście jak dla mnie w dobrym tego słowa znaczeniu. Dla mnie jeden z najlepszych rozdziałów <3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaje*bisty ten rozdział.Nie moge sie doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudooo <3 kocham Twojego bloga. Bardzo się cieszę, że go znalazłam. Zaczęłam go czytać dzisiaj rano i tak mnie wciągnął, że przeczytałam go całego nie robiąc sobie przy tym ani jednej przerwy. Jestem chora więc mam czas bo nie chodzę na razie do szkoły. ;) Co do bloga. Jest po prostu cudowny. Tak bardzo się cieszę, że pomiędzy Asią i Harry'm wszystko dobrze się poukładało. No i błagam niech wizja Hazzy się nie spełni. Proszę. Między wszystkimi się poukładało więc teraz tylko czekać na zaręczyny Liam'a i Danielle no nie? Błagam dodaj szybko okru rozdział. Czekam niecierpliwie. <3 zapraszam też na mojego bloga o Larry'm i Niam'ie becausetruelovecannothide.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chora siedzę w domu. ; / A i mam nadzieję, że zostaniesz do końca <33

      Usuń