Translate

Łączna liczba wyświetleń

środa, 26 września 2012

Rozdz. 21



                Gdy rano przebudziłem się, leżąc na boku, powoli otworzyłem zmęczone oczy. Ujrzałem przed sobą jego słodki nosek. Od razu uśmiechnąłem się. Trzymał mnie za rękę, ja nie wiem jak on to zrobił, ale kiedy tylko poruszyłem się, on otworzył oczy zerkając od razu w moje.
-Wszystko w porządku?- Zaśmiałem się...
-Tak- pocałowałem go w nos.- Żałuje, że nie liczyłem twoich pytań w nocy, może pobił byś jakiś rekord. Możesz jeszcze spać Lou.
-Już nie mam ochoty i tak bym nie zasnął.- Mówił czuło- Jak mnie dotykasz, jestem zbyt podekscytowany, a jak ciebie nie ma... Nie mogę spać.
-To co mam zrobić, żebyś nie był zmęczony.- Zapytałem.
-Po prostu mnie kochaj.- Zamknął na chwilę oczy, ja korzystając z okazji pocałowałem go. Nie wiem, może ostatnio za często to robimy. Pocałunki to nie jest zła rzecz, ale wydaje mi się, że uzależniająca. Szczególnie kiedy ma się je przeżywać z nim. Nie otwierając oczu odwzajemnił pocałunek przejeżdżając swoją ciepłą dłoniom po moim torsie. Obróciłem się w taki sposób, że tkwiłem teraz na jego biodrach nadal nie odrywając od niego ust. Czułem jego rękę na moim kroczu. Chce to zrobić teraz. Znów? Nie mam nic przeciwko... W pewnej chwili otworzył oczy, spoglądając głęboko w moje. Jakby wiedział, o czym myślałem.
-Potrzebuję Cię, właśnie teraz.- Szepnął i ponownie zaczął pieścić moje wargi bawiąc się językiem. Nie mógł się powstrzymać, zaczął być zupełnie inny. Zamiast opiekuńczy, miły i śmieszny... Wyłonił się z niego napalony, niegrzeczny i nieposkromiony facet.-Zamknij zmęczone oczy...- szepnął niby do mnie, ale gdzieś daleko. Lecz, jego szept był hipnotyzujący, posłuchałem się. Tylko czułem, jak łapie mnie za boki, ściska i namiętnie, ale stanowczo wbija się do środka. Cisza nie potrwała długo, nie dość, że on się podniecił, to mnie przeszedł dreszcz pożądania i od razu wygiąłem się w łuk przygryzając poduszkę i ciężko dysząc. Chciałem być cicho, aby nie obudzić nikogo z poza pokoju. Lecz było to prawie nie możliwe, on wywoływał we mnie takie emocje, że nawet ściskając poduszkę palcami, wydawałem jęki. Louis zaczął całować mnie po karku podgryzając go namiętnie, rozpaliło mnie to jeszcze mocniej. Złapany w jego sidła, prawie nie mogłem się ruszać. Złapał ostro moje włosy odchylając moją głowę do tyłu, zaczęliśmy się całować. Wciąż jednak wyginałem się we wszystkie strony z ekscytacji. Chłopak zaczął dyszeć, miał zamknięte oczy, a jego wręcz gorący oddech czułem na moim karku. Przechodziły mnie ciarki. Położyliśmy się na bok, teraz łapiąc mnie w pasie i ściskając go, powoli po raz już chyba setny ze mnie wychodził, Oboje doszliśmy, pierwszy byłem ja, później zrównał się ze mną on... Po dłuższej chwili, gdy nasze serca przestały być tak szybko i mocno, a tętno się umiarkowało, obróciłem się do niego przodem zaczynając namiętnie całować. Nie mogłem pozwolić, abyśmy szybko zapomnieli o tym co się działo przed sekundą. Złapałem go w pasie, przyciągając do siebie jak najmocniej i wbijając przy tym swoje paznokcie w jego umięśnione plecy. Tym razem on wpół się wygiął, a po chwili złączył moje czoło ze swoim.
-Kocham cię.- Szepnął.
   Spojrzałem w jego niebieskie tęczówki wpatrując się w niesamowite detale. Odwróciliśmy się w stronę okna, patrząc na poranne słońce przebijające się przez małą pajęczynę obrośniętą jesienną rosą. Wracając do siebie, Lou powoli schodził ze mnie nie przestając całować.
-Idę się myć... Idziesz?- Uśmiechnął się podstępnie.
-Idź, nie jestem jeszcze w stanie się podnieść.- Zaśmiałem się, pokazując dołeczki. Zerknął na mnie czule muskając w czoło.
-Jak byś chciał jeszcze... Masz na mnie poczekać.- Jeszcze zanim zamknął drzwi wystawił mi język mówiąc.
-I tak przyjdziesz do mnie bo wiesz, że cię kocham- Śmiałem się pod nosem. Wyciągnąłem się na łóżku, gdzie nagle znowu poczułem kujący ból w skroni. Natychmiast usiadłem.
-Louis, moja głowa...- Skuliłem się, trzymając palcami skroń, miałem wrażenie jakbym spadał z wysokiego urwiska, gdzieś w oddali słyszałem głos Lou. Co się ze mną dzieje, czemu widzę coś podczas zamknięcia oczu. Najgorsze jest to, że gdy boli mnie głowa nie mogę ich otworzyć dopóki nie skończy się to co właśnie oglądam. Po raz kolejny widziałem Asie, tym razem gdzieś w ciemnym opuszczonym pomieszczeniu, nie była tam sama. Wyglądało to jak kaplica. Ktoś do niej podszedł... Wtedy niestety znowu mogłem otworzyć oczy. Podniosłem powieki, zauważając siebie w objęciach Loui'ego. Zacząłem płakać, łzy spływały wolno po policzkach, czemu płakałem? Nie mam pojęcia, bolała mnie skroń, ona sama wymuszała we mnie płacz, albo może chciałem zostać dłużej w jego objęciach...
-To bolało, boli cały czas, rozumiesz?!- Prawie krzyknąłem.
-Przestań płakać.- Ściskał moją głowę, pomagało mi to...- Przestań! Rozumiesz, będzie dobrze.- Starałem się już przestać, wiedziałem, że jeśli nie przestane to on zaraz zacznie, a tego nie chciałem. Nagle przestało mnie boleć, znowu poczułem się jak nowo narodzony.
-Już... Nic nie czuję, jakby w ogóle mnie nie bolała...- Powiedziałem zdziwiony, odchylił się ode mnie, spoglądając w czy, aby upewnić się czy mówię prawdę. Ale co było dziwnego, już nawet łzy nie leciały mi z oczu...
-Jesteś pewny?- zapytał jeszcze.
-Przecież widzisz.- odparłem.
-Posiedzę tu z tobą. Zauważyłem, że kiedy odchodzę zaczyna Ci się coś dziać. Ja nie wiem robisz to specjalnie czy jak?- Dobra, czas żeby też się iść myć, ale fakt też zauważyłem, że kiedy sobie idzie, zaczyna mnie coś boleć. Idę się kąpać z nim.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne głupku.- Zachichotałem sarkastycznie.- Chciałeś się myć, to chodź.- Wstałem podając mu rękę.


                                                        *Asia*
         
                      Obudziłam się z uśmiechem na twarzy, przez Zayn'a bo nie dawał mi spokoju gilgocząc.
-Hahaha, stój.- Mówiłam, gdzieś pomiędzy wyszczerzaniem zębów.- Zostaw,słyszysz?!- Za chwilę, ja zaczęłam wyżywać się na nim, dopóki nie odkryłam, że nie ma łaskotek. Wtedy tylko siedziałam na nim, udając obrażoną. Znowu zaczął mnie łaskotać, próbowałam się nie śmiać... Udało mi się, byłam z siebie dumna, pocałowałam go i wtuliłam się w tors.
-Idziesz ze mną zapalić? - zapytał.
-Nie chcę, przecież wiesz o tym, że nie pale.- powiedziałam, schodząc z niego.- Ty też, mógłbyś już przestać, albo chociaż ograniczyć...- Wiedziałam, że tego nie zrobi, ale zawsze go prosiłam.
-Ja lubię palić. Nie przestane, zobaczymy co się da zrobić z ograniczeniem, wiem że to nie jest dobre.- Odpowiedział, dając mi buziaka w policzek, ubrał spodnie wsunął w nie czarny pasek i wyszedł na balkon.
-Zayn! - chciałam go zatrzymać, ale nie słyszał. Jesień, a ten bez koszulki. Ja nie wiem, co to za człowiek. Wyszłam z łóżka, biorąc po drodze jego czerwoną bejsbolówkę, która leżała na ziemi. Ogólnie w pokoju po tym co wczoraj robiliśmy, ciuchy były porozwalane po całym pokoju... No, nie ważne. Weszłam na balkon, w krótkiej, kremowej koszuli nocnej obszytej koronką.
-Czemu o siebie nie dbasz!- Wyciągnęłam rękę z bluzą w jego stronę.
-Ha! Ty nie lepsza. Idź do środka, bo się przeziębisz. Albo jeszcze ktoś zobaczy Cię w tym.- Powiedział kiwając głową na mój ubiór, wypuszczając przy tym dym z ust.
-Dobra, idę się ubrać. Czekam na dolę, bo chłopacy wołali na śniadanie.- Odezwałam się, przymknęłam drzwi. Na szybko włożyłam na siebie przydużą turkusowo szarą bluzę z napisem Stanford University California, do tego ciemne porwane rurki. Wychodząc z pokoju, wsunęłam jeszcze ciepłe kapcie. W korytarzu było pusto, jak na tą godzinę aż za pusto. Z pokoju Harry'ego, a dokładnie z ich łazienki, dobiegały śmiechy i piski. Co za debile- zaśmiałam się pod nosem.
-Paula?!- Zbiegłam po schodach robiąc nieogarniętego koka.
-Siedzę w kuchni!- No a jak. Przecież zapomniałam, to dziewczyna Niall'a...
-Mogłam się domyślić... Gdzie reszta?- Zapytałam od razu. Paulina siedziała przy blacie, na wysokim barkowym stołku.
-Liam z Niall'em poszli do sklepu po coś na śniadanie, a Danielle jest w toalecie.- Usłyszałyśmy gwizdek czajnika.
-Co chcesz? Herbaty, kawy ?
-Jak byś mogła, to zrób mi kawy a Malik'owi herbatę okey?- Odparłam jeszcze się poprawiając.
-Spoko, nie ma problemu... Dan, ty pijesz kawę prawda?- Powiedziała do właśnie wychodzącej z toalety Daniel.
-Tak, Hej Asia.- Puściła mi oczko, jakby chcąc coś uświadomić.
-Co?- Zdziwiłam się.
-Nie nic, wczoraj wieczorem... Mogliście być trochę ciszej, nie mogliśmy spać.- Parsknęła śmiechem jak malutkie dziecko płaczem. Zaczęłam wraz z nią, a Paula śmiała się chyba z nas.
-Przepraszam.- Zrobiłam się czerwona. Znów wybuchając śmiechem.
W tej samej chwili po schodach zszedł Zayn, a za nim z pokoju wyszli Louis z Harry'm.
-Za co przepraszałaś?- Zapytał mulat.
Wraz z dziewczynami spojrzałyśmy na siebie, chcąc powiedzieć że nie ma tematu.
-Za nic, mało ważne- Uśmiechnęłam się, czując jego wargi na moich ustach i prawie co również na zębach.
-Gdzie to śniadanie?- Zapytał Hazz w ręczniku.
-Błagam powiedz, że masz bokserki pod spodem...- Przymknęłam oczy nabijając się z niego.
-Nie wiem. Możesz sprawdzić- Powiedział podnosząc brwi ku górze.
-Nie ma!- Wydarł się Tomlinosn, dając znak że nie pozwala na to.
-Zgadzam się z nim, na pewno nie ma. To taki zboczeniec, że nie wiem. Lepiej się z nim nie plątaj sama po ulicy.- Zayn upominał z sarkazmem i uśmiechem na twarzy. Przybili sobie żółwia z Lou. Styles wszedł do piwnicy, po sekundzie wychodząc z niej już w spodniach.
      Rozmawialiśmy czekając na chłopaków... Którzy pojawili się dopiero po 20min.
-Nareszcie!- Krzyknęliśmy chórkiem. Dawajcie to śniadanie. Chłopacy wyciągnęli z torby świeże bułki itp. Szybko pomogliśmy zrobić im jedzenie, po czym w krótkiej chwili ono znikło...
-Dziękuję.- Pierwszy odezwał się Payne, a zaraz po nim Dan i reszta dziewczyn.
-Nikogo nie obudziliśmy?- Nagle odezwał się Lou. Gwałtownie na niego spojrzałem.
-A czym mieli byście nas obudzić...- Zaczął nabijać się Nialler przełykając końcówkę kanapki.
-Tak tylko pytamy.- Szybko odpowiedziałem, wyprzedzając Loui'ego. Wszyscy rozproszyli się po domu... Krzątali się nie mając co robić. W pewnym momencie Malik krzyknął.
-Hej, widział ktoś Asie?!- Zbiegł na dół wyglądając na zaniepokojonego.
_______________________________
Mam nadzieję, że się podobał. xd Nikt tego nie czyta czy co... 2/3 kom na rozdział. no weźcie bo kurde normalnie przestane pisać., albo po prostu bede pisać, ale nie bd publikowała tego... I tak jest do kitu. Więc noo...

4 komentarze:

  1. Mylisz się uważając że nikt tego nie czyta... Masz aż 5657 wejść, po prostu nie wszyscy dają komentarze. A jeśli przestaniesz publikować to naprawdę zawiedziesz wiele osób.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniaaaaaaaaaaały rozdział <3Larry jest taaki słoodki. Cieszę się, że Hazzie i Lou tak się układa. Chociaż chyba nie każdemu.. Błagam tylko nie mów, że te 'wizje' Harry'ego się spełniają błaaagam. Proszę.. Niech wszystko z Asią będzie w porządku.. Bła.. Czekaj, czekaj.. właśnie mnie olśniło.. Osz ty w życiu! Tylko nie to! Czy te 'wizje', mają coś związanego z tym liścikiem z groźbą?! OMG... Niech to wszystko skończy się dobrze pliis. Aha i jeszcze jedno. W TAKICH MOMNTACH SIĘ NIE KOŃCZY! Czy Ty chcesz, żebym umarła z ciekawości?! Oj Tyyy.. ;* No, cóż pozostaje mi tylko czekać na nowy równie cudowny rozdział. Czekam niecierpliwie. Pozdrawiam xx [becausetruelovecannothide.blogspot.com - Larry, Niam]

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również zawsze czytam ale nie piszę komentarzy bo często mi się nie chce . ;d

    OdpowiedzUsuń