Translate
Łączna liczba wyświetleń
wtorek, 4 września 2012
Rozdz. 16
Obudziłem się widząc przed sobą niewielką starą, okrągłą lampę. Raziła mnie w oczy, więc szybko zamknąłem je z powrotem. Otrząsnąłem się i powoli uchylając powieki wlepiłem wzrok w Loui'ego. Spał, ale widziałem jego uśmiech mimo to że myślami był w zupełnie innym świecie. Może śnił o mnie, może o czymś lub o kimś innym kogo bardzo kocha lub nienawidzi. Albo po prostu byłem już od niego uzależniony i jego uśmiech widziałem wszędzie, może było to moje urojenie. Kochałem to... Wpatrywałem się w niego jak w obrazek. Idealny, nieskazitelny, mój własny. Siedząc przy nim na białym prześcieradle nie mogłem doczekać się tego kiedy się obudzi. W sali nie było nikogo prócz nas. Chłopacy z Asią poszli wczoraj w nocy. Bardzo fajnie nam się rozmawiało. Szkoda, że wyszli od razu po tym co odstawiłem z Loui'm. Już nie mogę się doczekać, chwili, kiedy wejdzie do naszego pokoju. Z hukiem rzuci się na nasze łóżko, i będzie marudził, żebym do niego przyszedł i go przytulił, bo mu się nudzi. Było tak co dzień. I zawsze musiało kończyć się przynajmniej całowaniem, bardzo mi tego brakuję. O 16:00 mają go wypisać, wtedy wrócimy razem do domu. Dzisiaj z pewnością będzie niesamowicie.
- Nad czym tak myślisz kochanie?- Poczułem lekki dotyk ciepłej dłoni, która przejechała po moich plecach, obracając się ujrzałem błękitne oczy, znów niesamowity uśmiech, który natychmiast odwzajemniłem swoim.
- Myślę o nas. Nie mogę doczekać się powrotu do domu.- Odpowiedziałem muskając jego lekkie usta.- Kocham Cię.- Odsunąłem się na chwilę aby powiedzieć. On usiadł obok mnie i kładąc dłonie na moje policzki zbliżył mnie do siebie, zaczął namiętnie całować. Gdy tylko dotykałem jego warg, unosiłem się w powietrzu, nie czułem się jak anioł, ale raczej jak Bóg. Czułem się lekki jak motyl, mogłem z nim odfrunąć w górę w każdej chwili. Moje serce stawało się tak miękkie jakby ktoś rozpuścił czekoladę w moich rękach. Nie czułem jakbym był w niebie, ale czułem jakbym całym sobą sięgał raju. Opuściliśmy swoje usta, przeszły mnie ciarki, ale natychmiast, położyliśmy się obok siebie, i głaszcząc się nawzajem, po torsie, spoglądaliśmy sobie w oczy.
- Powiedz, jak ja mogłem przeżyć tyle bez Ciebie?- szepnąłem.
- Nie mam pojęcia, jak ja to przeżyłem.- odszeptał i uśmiechając się do mnie znów musnął w usta.
- Nie wyobrażam sobie teraz, życia bez twojej obecności.
- Harry, gdy na ciebie patrzę, serce biję mi mocniej, nie mogę przestać o tobie myśleć. Śnię o tobie co noc. Ja.. Ja..- zająkał się- bałem się, bardzo się bałem, że psuję twój związek z Asią. W sumie, powiedzmy szczerze, tak było, ale wiem, że ty też mnie chciałeś, że nie mogłeś żyć bez mojego oddechu. Mówiłeś mi o tym, pamiętasz.
- Tak, wciąż nie przestaję o Tobie myśleć. Lou jesteś dla mnie po prostu wszystkim. Naprawdę. - Bez przerwy szeptaliśmy, żeby nie psuć atmosfery, która panowała między nami. Po krótkim czasie oboje zamilkliśmy w jednej chwili. Spojrzeliśmy na zegarek 15:00.
- Dobra trzeba się zbierać.- powiedziałem, kiedy usłyszeliśmy kroki dochodzące zza drzwi. Tomlinson podniósł się z łóżka, ja zaraz po nim. Ledwo co zdążyłem stanąć na nogi, kiedy pielęgniarka zapukała do sali.
-Dzień dobry panowie. Za godzinie będzie mógł pan opuścić szpital. Przyszłam, ponieważ musi pan podpisać tutaj- mówiąc wskazała miejsce na papierze.- po to abyśmy wiedzieli, czy chce pan wyjść.
- Jeszcze się pani pyta. - powiedział Louis, podpisując się.- Bardzo dziękuję.- odparł, po czym pielęgniarka obróciła się, a gdy już wychodziła Lou jeszcze szepnął pod nosem- Ta i jeszcze czego, wypadałoby powiedzieć, nie ma za co...
- Słucham?- obróciła się kobieta.
- Nie nic, nic. Mówiłem do kolegi. - wymusił sztuczny uśmiech.
- Hahahaha, dobre to było.- Kiedy wyszła zaczęliśmy się śmiać.- Słuchaj, nie mogę się doczekać, kiedy wrócimy do domu! Więc się szybko idź przebrać. Ja Cię spakuję, i wyjedziemy wcześniej. Jeszcze tylko dam znać chłopakom, że będziemy w domu jakoś o 20:00.
- Jak to o 20:00?! Przecież...
- Cicho. Zabiorę Cię w fajne miejsce.- Nie dałem mu dokończyć.- Zobaczysz spodoba Ci się.
Piętnaście minut później siedzieliśmy w moim samochodzie. Dobrze, że zrobiłem prawko. Teraz wiem, będzie mi często potrzebne. Mojego kotka, Louis'a zabieram w miejsce, które zapamięta na długo. Daleko nad jezioro. Nikogo jeszcze tam nie widziałem. Nawet żadnych śladów po ludziach czy innych stworzeniach. Jest tam bardzo stary, ale stabilny most. Znalazłem to miejsce w wieku 9 lat, kiedy uciekłem z domu, zaraz po tym jak dowiedziałem się, że moi rodzice się rozwiedli. Przespałem na moście całą noc, a następnego dnia, znalazł mnie rybak. Musiałem wrócić do domu. Gdy wjechaliśmy w drogę leśną, kazałem Tomlinson'owi zamknąć oczy.
- Tylko nie podglądaj, proszę! To ma być niespodzianka!- Wyszczerzyłem zęby sam do siebie.
Zatrzymałem samochód na uboczu drogi. Wysiadłem, podbiegłem do drzwi od strony Lou, i otworzyłem je.
- Nie patrz!- mówiłem, pomagając mu wysiąść. Złapałem go w tali, a on sięgając ręką do przedniej kieszeni moich spodni, szedł bardzo powoli, bojąc się że zaraz w coś wejdzie.
- Hej Harry uważaj, bo za chwile w coś uderzę! Mogę już otworzyć oczy.- To mówiąc zwolnił jednocześnie przybliżając się do mojego torsu. Zrobiło mi się gorąco. Stanąłem, wtedy on odwrócił się w moją stronę i nie otwierając oczu, przygryzł swoją wargę. Wtedy zbliżyłem się do jego ust, zaczynając je całować. Złapałem go dłońmi za tyłek, on za to swoje wplótł w moje loki. Pocałunek nie trwał długo, ale tylko z tego powodu, że chciałem więcej. Złapałem go za nadgarstki i poprowadziłem na most.
- Wooow. Fajnie tu!- Mocno się uśmiechną w moją stronę. Odwzajemniłem także ogromnym uśmiechem.
Usiedliśmy na spróchniałych drewnianych deskach, złączonych kolejnymi jeszcze starszymi. W niektórych miejscach wokół gwoździ tkwiła rdza. Pod mostem na wodzie pływały lilie wodne. Woda była turkusowa i bardzo czysta. Dlatego miejsce miało taką znakomitą, niepowtarzalną atmosferę. W pewnej chwili, poczułem dotyk Louis'a na moim udzie.
- Tu jest cudownie.- Spojrzeliśmy sobie w oczy, zaczynając od razu pieścić swoje włosy. Zbliżając się do siebie zaczęliśmy się całować. Opuszkami palców przejeżdżałem wciąż po jego gładkiej cerze. Zaczął schodzić niżej, docierając do mojego uda. Nie mogłem się powstrzymać, usiadłem na nim. Zaczęliśmy rozpinać sobie wzajemnie spodnie wcale tam nie patrząc, gdyż byliśmy właśnie zanurzeni w namiętnym pocałunku. Pieszcząc swoje wargi, położyłem go na pomost, przejeżdżając dłonią po jego torsie, w końcu dotarłem do bokserek. Podnieciło go to, włożyłem do nich rękę. Wtedy jęcząc odgiął się jakby w tył. Nie mógł wytrzymać, ja także. Nie przestawał głośno jęczeć, żeby go uciszyć, niegrzecznie i namiętnie całowałem jego wargi. Poczułem ciepły dotyk Loui'ego na moich pośladkach. Zaczął dobijać się do mojej strefy intymnej, podczas gdy ja już tam byłem. Powoli jeździłem opuszkami palców po penisie chłopaka. Doprowadzałem go, zarówno jak i siebie do ciarek. Głos drżał nam obojgu, zaczęliśmy oddychać szybciej. Robiąc chwile przerwy, szybko zdjęliśmy z siebie t-shirt'y. Pomagając sobie zdjąć spodnie, głęboko spoglądaliśmy w swoje oczy. Moje zielone źrenice, odbijały się w jego błękicie, jak na tafli turkusowej wody, mieszczącej się pod nami. Tym razem to on położył się na mnie, zaczynając powoli we mnie wchodzić. Czułem jakbym miał za chwile odlecieć. Gdy dotarł do punktu G, to zacząłem wydawać głośne dźwięki podniecenia. Chciałem, żeby robił to mocniej, wiedział o tym. Niedługo po tym, to ja w niego wszedłem, wtedy już nie mogliśmy oboje doszliśmy w podobnym czasie. Tylko leżeliśmy na sobie obmacując wszystkie miejsca naszej jasnej skóry. Powietrze przeszywała bardzo namiętna atmosfera.
- Pragnąłem tego od tak dawna...- Szepnął chłopak. Wpił się w moje usta, jakby miał mnie zaraz stracić. Bawił się moimi lokami. Nasze języki potrzebowały siebie nawzajem. Nie mogliśmy bez siebie żyć. Byłem tak szczęśliwy. Na moment oderwałem się od jego warg.
- Ja bardziej- rzekłem, pokazując swoje dołeczki. Ujrzałem szczery uśmiech na jego twarzy. Wróciliśmy do pocałunków. Ustami lekko przygryzałem jego. Schodziłem do szyi, po to aby znów wejść wyżej. Bawił się moimi dołeczkami, nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie zrobiliśmy tego ponownie, już nie mieliśmy na to ochoty. Mieliśmy po prostu siebie, to nam wystarczyło, ubraliśmy bokserki, pozostaliśmy w nich samych, bo było gorąco. Usiadł na mnie okrakiem, spuściłem nogi w dół mostku i trzymając go w pasie nie pozwalałem aby spadł.
- Nie wracajmy jeszcze.- Powiedział, gdy spojrzałem na godzinę 19:27.
- Spokojnie misiek. Na razie nie mam najmniejszego zamiaru.- Odparłem po raz setny dzisiaj rozpieszczając jego wargi. Wplótł dłonie w moje loki i zamykając oczy wczuliśmy się w pocałunek nie pierwszy i nie ostatni raz. Podczas niego myślałem nad czasem który tutaj razem spędziliśmy. Nie zmarnowałem ani jednej sekundy. Przeżyliśmy cudowny wieczór, który zakończy się przepięknym zachodem słońca, spędzonym wspólnie.
- Harry.
- Słucham...?- odpowiedziałem i patrząc w jego tęczówki, czekałem na odpowiedź.
- Wiesz o tym, że Cię kocham prawda?- Jego seksowne kąciki ust uniosły się ku górze.
- Tak, Louis też Cię kocham. Tak jak nikogo innego na świecie.- Uśmiechnęliśmy się do siebie i znowu utonęliśmy w swoich oczach, a następnie w niezwykłym pocałunku, któremu towarzyszył już zachód słońca...
________________________________________________
przepraszam za to, że tak długo nic nie daje, ale...
1. Teraz zacznę regularnie, jakoś co 4 dni. Zaczęła się szkoła, wiec będę wolała pisać niż robić lekcje.
2. Przecież... I tak nikt tego nie czyta. Szczerze to pisze to dla siebie, i może dla niewielkiej liczby ludzi. Jeżeli naprawdę podoba się wam to co piszę, to możecie polecać ile wlezie mojego bloga.
Jeśli czytacie, skomentujcie ten rozdz. Zobaczę.. ile na serio was jest. -.-*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak dla mnie to świetny blog :) taki.. inny niż wszystkie :)
OdpowiedzUsuńLarry!!!!<3 Świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego<3
OdpowiedzUsuń