Translate

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 listopada 2012

Rozdz. 31


                                                 *Louis*

           -Ja...- Wzruszyłem się. Kocham go, nigdy to mało, przenigdy nie spodziewałbym się takiej scenki, i wcale nie mam na myśli oświadczyn, ale raczej spodziewałem się mnie klęczącego przed nim. Zobaczyłem jak zaświeca mu się łezka niepewności w oku i od razu dokończyłem odpowiedź najprawdziwszym i najpiękniejszym tonem na jaki było mnie stać.-Harry...- Tak bardzo chciałem mu odpowiedzieć. Żeby się nie męczył. Zgadzam się no! Ale jakoś nie mogę nic wypowiedzieć, jestem w szoku i jeszcze ten cudowny pierścionek. Złoty, kiedy ręka mojego chłopca drgała on odbijał światło w kolorach tęczy. To było niezwykłe i takie, jakby to określić, takie nasze. Zastanówcie się czym symbolizuje się homoseksualizm. Właśnie barwami tęczy. Przyklęknąłem obok Styles'a przykładając jego drżącą dłoń do mojego serca.
-Znasz odpowiedź. Ono całe życie bije dla Ciebie.- Wyszeptałem znacząco wpijając w niego wzrok, podczas gdy moje serce zdawało się eksplodować. Niepewny uśmiech. Dwa nadzwyczajne spojrzenia. Dwa magiczne oddechy i jedno słowo wypowiedziane z moich ust, niby przeciętne, ale w tym momencie znaczące wiele...
-Tak.- Następnie nieziemski, wręcz nadnaturalny pocałunek zmieniający w jednej sekundzie nasze życie na lepsze.
-Louis...-Szeptał milimetry ode mnie z ogromną ulgą i podekscytowaniem w głosie-Kocham Cię. Może nadużywamy tego słowa tylko, że znaczysz dla mnie tak wiele, inaczej nie potrafię określić tego co do Ciebie czuję.- Jeszcze raz na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale tym razem wybudziłem się z przepięknej baśni i dostrzegłem, że coś nie gra.
-Co się dzieje?- Gorączkowo spytałem przerażony widząc, że zaczyna łapać się za skroń, bladnąć i powoli kurczyć się w kłębek.
-Nic, to znowu...-Dobrze wiedziałem. Czy te "wizje" nie mogą się już skończyć? A do tego, zawsze muszą pojawiać się w najmniej odpowiednich momentach. Objąłem Harry'ego jak najmocniej przylepiając do swojego ciała. Zadrżał, ale i tak go sparaliżowało. Znowu nie był w stanie się ruszyć, nic powiedzieć ani podnieść powiek. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie to długo trwało, jak niekiedy. Nie wypuszczałem go z objęć, a widząc jak się męczy nie wiedziałem co robić. Pocałowałem go w głowę długo przytrzymując przy niej usta. Bałem się, jak zwykle bałem się jak małe dziecko- Ogarnij się!- powtarzałem sobie w myślach- pomóż mu!- Jak ja mam to zrobić?!
-Harry spokojnie, proszę- szepnąłem opanowany, ale bez rezultatu.-Coraz ciszej prosiłem zastanawiając się czy jak do niego mówię to nie jest gorzej. Po chwili zaczął się uspokajać, uchylił lekko oczy i powoli  zsunął dłonie ze skroni i wetknął je pod mój sweter wtulając się w ciepły tors swoimi chłodnymi rękoma. Odzyskał świadomość i parę łez ściekło mu po policzku.
-Spokojnie-Głaskałem go po bujnych lokach- Już dobrze. Też Cię kocham.- Odchylił się powoli ode mnie wciąż jeżdżąc po moich kręgach na plecach. Klęczałem, a on siedział przestraszony na kolanach zapatrzony w moje źrenice.
-Czemu to cholerstwo pojawia się w najpiękniejszych momentach mojego życia.-Zaczął, ale nie dałem mu skończyć bo tylko przywarłem mocno do jego soczystych, różanych warg, po chwili wplatając w nie język. Poddał mi się zamykając oczy. Przejechałem opuszkiem kciuka po jego poliku i odgarnąłem loki za ucho.
-Nie możesz się poddać. Zrozumiałeś?- W końcu powiedziałem stykając się z nim czołem. Mruknął tylko na znak zgody i ponownie zanurzył się w moich ustach jak w oceanie pełnym pięknej rafy koralowej, za każdym razem odkrywał nowe kawałki.
-Zdaje mi się, że powinniśmy już iść. Obiecałem wszystkim, że będziemy u ciebie po 17:00.
-Zaraz, chwila to wszyscy o tym wiedzieli?!- Wyrwałem zaskoczony.
-Tak! To znaczy nie do końca, nie wspominałem nikomu o zaręczynach.- Ujrzałem słodki uśmieszek, który od razu sam zmusił mnie do rozpromienienia się. Nareszcie się uśmiechał.
-No dobrze.
-Na początek, zanim wyjdziemy włóż pierścionek, twoja mama przecież nie będzie miała nic przeciwko zaręczynom, a ja tak bardzo chciałbym ciebie w nim zobaczyć.- Posłuchałem i Harry włożył mi na palca tęczowe cudo.
-Odwdzięczę się tobie niedługo podobnym.- Podniosłem się i złapałem za jego rękę ciągnąc do góry.- Tak w ogóle, to gdzie jest mój samochód, gdzie my tak w ogóle jesteśmy?!... I... O matko zostawiłem otwarte auto, zatłukę cię!- Krzyczałem i zacząłem go łaskotać.
-Haha spokojnie! Puszczaj mnie głupku!- Śmiał się, a echo odbijało się od wszystkich ścian.- Po pierwsze, jesteśmy w starym więzieniu, pamiętasz? Na początku jak się poznaliśmy, chcieliśmy zawsze tutaj na halloween straszyć dzieci. Jak dwójka idiotów normalnie.- Roześmialiśmy się jak pokręceni.
-Pamiętam! Ale dalej nie wiem, co z moimi kluczami?!- Zacząłem przeglądać moje kieszenie, klnąc pod nosem.-Kurde Harry!- Powiedziałem kiedy zobaczyłem, jak macha mi kluczykami przed oczyma.
-Zamknąłem samochód i dobrze ich pilnowałem.- Zadziornie wyszczerzył zęby i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Na serio się spóźnimy, już po 17:00
             
                                           *Harry*

           Wparowaliśmy do domu Tomlinson'ów z wielkim hukiem. Zgadza się, w tym roku zaprosili nas do siebie na wigilię, mnie Gemm i całą resztę. Cieszyłem się, że będę mógł spędzić urodziny Lou i Boże Narodzenie z nim. Od razu na wejściu podbiegły do nas dziewczynki. W ślicznych sukieneczkach, każda w innej, nawet bliźniaczki.
-Nareszcie jesteście.- Uśmiechnęła się moja mama opierając o ramę drzwi od kuchni.
-Harry!- Przyjaźnie przywitała się ze mną jedna z bliźniaczek Daisy, która zakochała się we mnie. Louis opowiadał mi zawsze, że kiedy usypiał dziewczynki, ona non stop mówiła o mnie.
-Cześć mała- Wskoczyła na mnie, a ja pozostawiłem na jej policzku buziaka. Przywitaliśmy resztę dziewczynek, ruszyłem prostym korytarzem do mamy i pocałowałem ją w policzek.-Wszystko się udało.- Zobaczyłem troskliwy uśmiech na jej twarzy i od razu go odwzajemniłem.
-Harry, chodź musimy się przebrać.- Louis właśnie pociągnął mnie do swojego pokoju, nawet nie pozwalając mi przywitać się z resztą osób. -Jak ja kocham, kiedy witasz się z Daisy, tak świetnie się na was patrzy. Mówił wyciągając z szafy dwa zestawy ubrań, które wcześniej naszykowały dla nas mamy. Siedziałem na łóżku i przyglądałem się jego tyłkowi. Pewnie jak zawsze nucił sobie jakąś piosenkę, bo kręcił nim na wszystkie strony.
-Haha, jak ja kocham, kiedy stoisz do mnie tyłem.
-Dlaczego?!- Roześmiany odwrócił się i rzucił mi do ręki białą koszulę i czarną muchę.
-Haha, bo masz seksowny tyłek i mnie podniecasz, jeszcze jak nim tak kręcisz.- Odłożył swoją koszulę i krawat, podbiegł do mnie czochrając mi włosy, na szczęście jeszcze nie ułożone.
-Idiota! Patrz na siebie, a nie!- Zarumienił się jak to zwykle, kiedy gadamy o jego wydatnej pupie.
-Dobra dobra, ale ja nie mam takiego fajnego.- Posmutniałem zadziornie. Jedyne co, to może te przeklęte dołeczki...
-Które tak strasznie kocham.- Dokończył za mnie i włożył w nie swój palec.
-Przestań!- Dziurki nie znikały z mojej twarzy wraz z uśmiechem.- Idź się ubierać. Ja lecę wyszykować się do łazienki. Wyszedłem z pokoju zostawiając go z krawatem sam na sam, jestem ciekawy czy tym razem sobie poradzi. Skręciłem w prawo na długi korytarz jednopiętrowego dużego domu. Zapomniałem gdzie jest łazienka. Bezradnie oglądałem się we wszystkie strony.
-Chodź, zaprowadzę Cię- Znienacka złapała mnie za rękę mała Daisy i pociągnęła do toalety.
-Ohh dziękuję śliczna księżniczko.- Powiedziałem specjalnie się kłaniając obracając przy tym kilkakrotnie dłonią, jak książę. Przymknęła mi drzwi do łazienki, zostawiając mnie samego przed ogromnym lustrem i nieogarniętymi włosami. Z 15min zajęło mi ich układanie. A jak na mnie to sporo, najczęściej tylko potargam je ręką i są gotowe. -Kurcze- Skończyłem z włosami, ale moja twarz wygląda jakby ja ktoś z komina wyciągnął. Dokładnie ją przemyłem, a wychodząc z łazienki zderzyłem się z Charllote.
-Styles!- Powiedziała zaskoczona.- Doprawdy wyglądasz tak...- Uśmiechnąłem się czekając na komplement.- Przeciętnie- Zmarszczyłem powieki, przekomarzając się z nią.
-Dziękuję- ironicznie pokazałem zęby- Tobie też nie brakuję niczego piękna damo.- Wyminęliśmy się, ja jeszcze na chwilę skierowałem się do pokoju Loui'ego, upewniając się, że go tam nie ma.
-Harry! Co tak długo!- Zastałem zdenerwowanego chłopaka sterczącego przed lustrem.- Jak zwykle nie umiem zawiązać krawata! Mama już nas wołała, a ja tu czekam jak osioł.
-Wiedziałem, daj mi to.- Odpowiedziałem łapiąc jego krawat, zawiązałem go poprawnie ściskając odpowiednio przy szyi.- Pasuję?- Skończyłem robotę i pocałowałem go w usta, przyklepując jeszcze lekko moje idealne wiązanie.
-Jesteś w tym mistrzem.- Uśmiechnęliśmy się oboje i wyszliśmy, kierując się do salonu, na co wszyscy oderwali się od pogadanek i spojrzeli na nas.
-Coś się stało?- Zapytaliśmy niepewnie.
-Pogodziliście się?!- Wycedził bez wahania dziadek Louis'a.
-A nie widać?- Tomm uniósł kąciki ust do góry łapiąc mnie za rękę i całując w polik.
-Nareszcie!
Wszyscy roześmiali się i powrócili do swoich tematów, rozsiedliśmy się do stołów i wkręcaliśmy się w każdą rozmowę po trochu.
Zadzwoniłem z Lou później do chłopaków, złożyliśmy im życzenia i oznajmiliśmy, że już wszystko w porządku. Złożyli Louis'owi życzenia na urodziny i wspomnieli coś o prezencie, który czeka jutro w domu. Sam się zdziwiłem na myśl co może nim być. Pogadałem trochę z Gemmą, jakoś długo się nie widzieliśmy. Wszyscy czekaliśmy na pierwszą gwiazdkę, żeby rozpakować prezenty, w których ode mnie dla niebieskookiego kryła się kolejna niezła niespodzianka. Nie mogłem się doczekać!
_____________________
Więc, kolejny rozdział za mną. Nie zostało ich już dużo, ale też nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć ile. Co do Liebster Awards to jeszcze dopracowuję posta :) Musze poprzypominać sobie blogi, które bardzo mi się podobały, tak niestety nie zapisywałam ich sobie. Myślę, że mimo oświadczyn nie zniechęciłam was. Jak dokładnie wiedziałam co będzie dalej w opowiadaniu i jak się skończy, to teraz mam kompletną wariacje w myślach.

6 komentarzy:

  1. Dobrze jest . ! Dasz radę. ;> Jaak zawsze ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. okey. a więc. znowu mi się nie podoba. jezuuuuuuu jestem okropna >.<
    może to dlatego że ten pomysł z oświadczynami mi się nie spodobał xd
    no ale nic się w tym rozdziale nie dzieje :c
    i tak cię kocham bicz ! <3
    ej a jak skończysz to opowiadanie to zaczniesz nowe prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo ja wiem Oliwiaa, też Cię kocham. I taak, zacznę nowe po tym, ale narazie nie mówie...xd

      Usuń
    2. Hhahaha! Ty jak coś palniesz! xD
      A mi się podoba ;3
      Chociaż wciąż trochę ten Larry mnie uwiera, no ale to blog o nim w końcu ;P

      Usuń
    3. W następnym będzie więcej hetero, bo moja mama mi... Zresztą nie ważne, może kiedyś wam opowiem ; p
      ; * Dzięki za 10000 wyświetleń, to tak fajnie wygląda *.*

      Usuń
  3. Dziś pierwszy raz zobaczyłam twojego bloga i... Już go uwielbiam! Za to, że jest inny! Będę tu ciąąągle wchodziła i sprawdzała, czy nie dodałaś coś nowego! Czekam na więcej! :*
    Zapraszam również do mnie na: http://marrymeharrystyles.blogspot.com/
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń