Translate
Łączna liczba wyświetleń
piątek, 9 listopada 2012
Rozdz. 28
*Louis*
Nad ulicami Londynu gromadziły się czarne chmury napływające chyba ze wschodu. Uniosłem wzrok, przymrużając oko, kiedy płatek śniegu wleciał mi prosto na polik. Zapiąłem do końca suwak płaszczu i zarzuciłem na głowę kaptur.
-Więc... Zaczęło się.- Powiedziałem pod nosem ciężko wzdychając. Nienawidziłem grudnia. Własnie z tego powodu o jakim myślicie. Wigilia, urodziny. Wcale nie bawiło mnie rzucanie się śnieżkami. Przynajmniej nie bawiło mnie dwa lata temu, kiedy byłem nimi obrzucany bo NIBY byłem gejem. Co się okazało w sumie prawdą. Znów ciężko wyrzuciłem z siebie ciepłe powietrze, które na mrozie zmieniło się w ogromną kulę dymu. W tym roku, wyobrażałem sobie idealną zimę z Harry'm. Dlaczego wszystko zawsze musi się pieprzyć w ten sposób? Dlaczego najczęściej chodzi o zdradę. Nawet nie wiem, czy to ona uległa mu, czy on jej... Sam nie wiem co to miało być. W tym momencie serce mi pękło. Zamurowało mnie i patrzyłem tylko jak spoglądają sobie w oczy. Dupek. Idiota. Gówniarz zasrany! Ciekawe... Naprawdę co teraz robi...- pomyślałem tylko o jednym On-Asia- Zakręciło mi się w brzuchu. W gardle utkwiła mi ogromna bańka, której jak zwykle nie potrafiłem utrzymać i pękła. Pierwsza łza spłynęła wolno po moim policzku. Z szybkością nadlatywały kolejne zamazując mi obraz przed oczyma. Przypomniało mi się, jak mówił przez sen. Kiedy niewyraźnie i bardzo cicho wypowiadał słowa. "LouLou zaczekaj... nie zostawiaj samego... Kocham Cię..." To było piękne, cudowne, nadzwyczajne... A dzień później, wszystko się zjebało.
Musiałem się ogarnąć. To, że się spakowałem i wyjeżdżam bez wyjaśnień, ma nie znaczyć, że będę za nim tęsknił! Teraz tak prosto mnie nie odzyska... Myślałem lecz moja miłość do niego niestety była silniejsza ode mnie. Nie mogłem przestać wyobrażać sobie jego twarzy, uśmiechu, oczów głęboko zielonej barwy. DOŁECZKÓW... Ooo musiałem przestać! W tej chwili... To koniec.
Tak właśnie dokładnie.
Koniec uczuć.
Koniec miłości.
Koniec uśmiechów, nawet tych najprawdziwszych.
Koniec...
Koniec bycia homoseksualistą.
To nie jest proste, nie będzie. No bo... Kurwa ja go kocham! Nie mogę się pozbierać. Wsiadłem do czarnego auta. Moje walizki wpakowali do bagażnika. Przyciemniane szyby, teraz zostały moimi przyjaciółmi. Odizolowałem się od wszystkich. Kierowca ruszył z miejsca, a ja wtuliłem się w zimne okno i rozpłakałem się na dobre. Obojętnie jeszcze wyciągnąłem słuchawki i wsadziłem do uszu. Kliknąłem play
-Kurwa!- Wydarłem się chyba trochę za głośno, ale w uszach usłyszałem jego ochrypły głos. Konkretnie "You're perfect to me..." Wyrwałem kable z uszu i rzuciłem je w drugi kont samochodu. No tak, pamiętam jak cztery dni temu leżeliśmy wieczorem i śpiewaliśmy to. A kiedy nadszedł ten moment w piosence. Zaśpiewaliśmy go razem i zaczęliśmy się całować... Dlaczego nie mogę przestać? Czemu wciąż płaczę? Dlaczego łzy i on nie daje mi spokoju? Z jakiej racji on tak prosto poddaje się innym, a ja widzę tylko i wyłącznie jego? Tyle pytań. Zero odpowiedzi...
*Harry*
Tydzień później.
Było i dalej jest źle. Bardzo źle. Louis nie pozwolił mi sobie nic wytłumaczyć. Po prostu spakował się i wyjechał do rodziny, czego dowiedziałem się od chłopaków, bo byłem strasznie zawiedziony i zdezorientowany jak wróciłem do domu, a jego rzeczy nie było w naszym pokoju. Boje się strasznie, że go nie odzyskam, ale nie poddam się. Nie mogę za dwa tygodnie są jego urodziny, Boże Narodzenia. Faktycznie urodził się w te święto mój Bóg, którego nazwano LouLou... Postaram się aby ten dzień był najbardziej wyjątkową chwilą w jego życiu. Zresztą nie dziwie się, jestem gnojkiem, cholernym gnojkiem. Przez Aśke... Nie mam pojęcia czemu jej uległem. Powiedziała mi, że w tych bokserkach ma na mnie ochotę... Ale nic z tego nie wynikło, bo później gadałem z nią na poważnie, żeby się ogarnęła ma Zayn'a, a ja Louis'a kocham... Wszystkie myśli nasuwały mi się naraz, nie wiedziałem o czym myśleć, ale głównym tematem był on. Zawsze. Naprawdę muszę go jakoś odzyskać. Rozmawiałem z chłopcami. Powiedzieli, że powinienem radzić sobie z tym sam. Asia też nie miała lekko, przez to pokłóciła się dość mocno z Mulatem. Szczerze nie dziwie się. Nie może się zdecydować? Jej sprawa. Co do mnie, zachowałem się okropnie. Tęsknie za nim. Co wieczór dzwonie do niego, chociaż i tak nie odbiera, wtedy więc pisze "Dobranoc LouLou, Kocham Cię." na początku pisałem przepraszam. Czasem dalej tak napisze, ale to co z tego? I tak za każdym razem nie odpisuje mi. Martwiłem się, że coś mu się stało, jednak po rozmowie z jego mamą jestem pewien, że jest bezpieczny. Wspomniała też, jak bardzo musiałem go zranić, bo prawie nie wychodzi ze swojego pokoju. Zamknął się w sobie, czasem nie chce nawet jeść.
Nie mogę spać. Płaczę jak posrany całymi dniami. Wieczorem tylko tulę się do poduszki, a gdy rano się budzę pozostaje wciąż wilgotna od tych słonych, beznadziejnych łez. Właśnie tak było w tej chwili, przetarłem ospale oczy czując znów tą nieprzyjemną zimną poduszkę przesiąkniętą łzami. Ciekawe... Czy on też płacze, czy myśli o mnie. Zwlokłem się od niechcenia z pustego łóżka. Wślizgnąłem się do łazienki umyłem twarz, żeby jakoś w miarę wyglądać i zszedłem na dół. Kierując się ociężale do kuchni uchyliłem lodówkę, kiedy nagle poczułem ciepły oddech na swoim karku. Szybko odwróciłem się przodem do Asi?
-Przepraszam Harry- Powiedziała chyba najszczerzej jak mogła. Z początku byłem zdziwiony. Jeszcze bardziej zdezorientowany jak wtuliła się w mój goły tors. Dziwicie się? Stałem w samych bokserkach. Odsunąłem się lekko trzymając za jej ramiona.
-Za co mnie przepraszasz?- Spytałem spokojnie z dość krzywym wyrazem twarzy.- Nie powinnaś mnie przepraszać, ale raczej Zayn'a... Louis'a chyba także...- Dodałem spoglądając głucho w ziemie. Zbierało mi się na łzy, więc zacisnąłem powieki szybko spoglądając w bok... Tylko wymówiłem jego imię, a zakuło mnie coś wewnątrz. Nie rozmawiałem z nim od ponad tygodnia...
-Harry...
Nie odezwałem się. Wypowiedziała moje imię raz jeszcze obracając moją twarz w swoją stronę.
-Przepraszam Cię. Nie chciałam żebyś przeze mnie cierpiał.
Zapanowała dość długa chwila ciszy, a ja nawet na nią nie zerknąłem non stop uciekając od jej wzroku. W końcu rozumiejąc swój błąd przejechała ręką głaszcząc mnie po ramieniu. Gdy wychodziła szepnąłem cicho mając nadzieję, że nie usłyszy.
-Odzyskam go.- Obróciła się przez bark z takim współczuciem i szczerym, przepraszającym a zarazem lekkim uśmiechem.
Podszedłem do stołu podparłem się dłońmi o jego róg, spuszczając głowę ku ziemi. Ciężko oddychałem, łzy same już nieopanowanie spływały po moich polikach zsuwając się kolejno po szyi. Pociągnąłem nosem postanawiając się ogarnąć, otarłem wierzchem dłoni mokry policzek. Musiałem zacząć działać. Czasu dużo nie było. Stanąłem na nogi ponownie stanowczo otworzyłem lodówkę wyjmując kanapki, który mój kochany Liam dla mnie zrobił. Bardzo się cieszę, że Danielle się zgodziła. Tak właśnie ZGODZIŁA SIĘ. Li chodzi po domu tak radosny, że czasem potrafi zarazić tym nawet mnie. Trzasnąłem drzwiczkami , a przede mną pojawiły się brązowe oczy Mulata.
-Dzięki- Wymówił ospale z zalotnym uśmieszkiem zabierając mi kanapkę z talerza. Ten jego nieogarnięty kosmyk włosa z rana, był bezcenny. Nie żeby coś nikt mi nie wmówi, że był brzydki.
-Tak na serio...- Spojrzał na mnie- To nie dziękuję tylko za kanapkę.- Odparł właśnie połykając drugi kęs.- Dobrze, że przygadałeś Aśce do rozumu. Przyznam, że czasem jej odbija kocham ją i strasznie Cię za nią przepraszam. Ostatnio się zmieniła i poważnie zastanawiam się czy to nie przez sławę... Wiesz to, że oraz więcej osób zaczyna ją zauważać. Może...- Zamilkł na chwilę patrząc na moją minę.
-NO mów.-Uśmiechnąłem się na znak zgody.
-Może któregoś razu mógłbyś z nią porozmawiać, ale później, kiedy już u Ciebie będzie okey. W ogóle to może mogę jakoś Ci pomóc, hmm?- Odparł, a ja odczułem dwa uczucia jednocześnie. Zniesmaczenie na myśl gadania z Aśką i szczęście, że nie będę w tym sam. Westchnąłem.
-No dobrze.- Uśmiechając się najlepiej jak umiałem.
-Dosyć tego. Masz już jakiś plan?- Zerknąłem na niego podejrzliwie.
-No. Coś tam mam. To jeszcze nie jest dopracowane, ani pewne. Ale... Louis ma urodziny w wigilię i nad tym skupimy się najmocniej.- Zacząłem opowiadać mu calutki mój plan, ale zanim to zrobiłem. Szybko wyszykowaliśmy się do wyjścia udając się do najbliższego baru. Tak z rana pomyślicie? Wcale nie piliśmy, przyszliśmy tam na kawę. Zaskakujące jak mało i jak trzeźwi siedzą tam ludzie z rana.
Opowiedziałem wszystko Zayn'owi, czasem płakałem. Nie mogłem powiedzieć wszystkiego tak po prostu. Nie dawałem rady. Nie pamiętam kiedy ostatnio rozmawialiśmy tak szczerze wspólnie.
Wychodząc z klubu, dosłownie klęknąłem zwijając się z bólu. Znowu wizje?
-Harry... Co jest?!- Rozpływał się w moich uszach głos Malik'a. Traciłem przytomność, nie pierwszy raz, było to nie miałem przyzwyczajenie. Jednak za każdym razem odczuwałem to coraz mocniej. Kolejne uciski w skroni, niewładność nad moimi oczyma. Powieki same mi opadły i nie mogłem się podnieść. Jednak wizja, była okropnie dziwna... Smutna i przerażająca.
___________________________________
Nie wiem jak będzie z zakończeniem opowiadania. Cały czas zastanawiam się nad szczęśliwym zakończeniem. Ale jednak tak bardzo chciałabym napisać smutne. Ahh i jeszcze, czy nie przeszkadza wam tak dużo scenek seksu? No bo ja znam tylko mojego bloga, w którym jest tego tak dużo. Mój rozum jest dziwnyy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
HAHAH XD NIE RÓB MNIEJ SEKSU ! TYLE JEST DOBRZE XD
OdpowiedzUsuńEJ CO TAKI KRÓTKI JAKIŚ ? :/
I WEŹŹ SMUTNE ZAKOŃCZENIE ZRÓB. ALBO NAJLEPIEJ TO WGL TEGO NIE KOŃCZ I PISZ DO KOŃCA ŻYCIA :D
Później drugie opowiadanie zaczne... Jak ktoś je wgl. będzie czytał xd
UsuńJa na pewno będę czytać :D
UsuńTwoje opowiadania są zajebiste *-*