Translate

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 23 listopada 2012

Rozdz. 30

                       Opowiadanie ma już 30 rozdz. (145stron jako książka i 183, 317znaków.) Piszę je dokładnie od 30 kwietnia. Ciesze się bardzo, z tego, ze moja pasja ciągle, bez przerwy się pogłębia. Dziękuję też wszystkim za te miłe komentarze, i tak częste wejścia.

Tsaa rozdział mi się nie podoba, dlatego powiedźcie, czy końcówka może zostać, czy mam ją z edytować !.
Więc jeszcze jedno. Nie przeraźcie się zachowania Harry'ego. Wiem może dziwnie to odbierzecie, no ale trudno. Zrozumiem, jakoś miałam taki pomysł i w jakiś niezrozumiały sposób mi się spodobał. Więc napisałam.

                                         Just Enjoy ;3
+14 xXx



           Wiedzieli o tym wszyscy. Jego rodzice, chłopacy i dziewczyny. Nawet Asia, która chwilowo zapewne nie mieszka u nas...
Ujrzałem go pod sklepem, pani Tomlinson specjalnie wysłała go pod wyznaczony sklep, żebym mógł go spotkać. Pakował właśnie jakieś cztery wina i szampana do bagażnika. Zwrócony tyłem do mnie wyglądał tak niewinnie, niebiańsko. Jezu jak dawno go nie widziałem, jak dawno nie dotykałem. Jak dawno nie całowałem... Jak długo już nie ocierał się o mnie, nie doprowadzał mojego ciała do pełności. Co dzień, prawie co dzień! Musiałem wyładowywać napięcie, które tkwiło we mnie... dalej tkwi.Teraz kiedy go widzę skręca mi podbrzusze. Przełknąłem mocno ślinę, bałem się jak diabli. Najbardziej tego, że mógłbym mu zrobić krzywdę. Jeszcze raz zrobiłem głęboki wdech, wyrzuciłem z siebie powietrze jak z procy i stanowczym krokiem ruszyłem w stronę chłopaka, mając ogromną nadzieję, że mnie nie zobaczy ani nie rozpozna. Czarna bluza ze sporym kapturem zakrywającym całe moje loki... Dlaczego byłem tak głupi, aby założyć tylko ją. Pod spodem wisiał na mnie jeszcze cienki sweter, chociaż wiadomo, że dawał tyle co nic.
Wyjąłem zwinnie białą chustkę z kieszeni, złapałem go za szyję jak najlżej potrafiłem jednak nie sprawiając wrażenia takiego znowu troskliwego zasłoniłem mu buzię, czekając tylko aż przestanie się wyrywać i odda się moim objęciom. Po krótkim czasie udało się, beznamiętnie opadł na moje ramiona, całkowicie tracąc przytomność. Zamknąłem jego auto rozglądając się wokół, czy przypadkiem nikogo nie było. Oparłem bezbronne ciało o maskę samochodu i wsunąłem kluczyk w kieszeń opiętych rurek, spuszczonych w pół mojego tyłka. Biorąc Louis'a na ręce i zaniosłem do mojego czarnego wana. Swoją drogą, trochę przerażające, że mam ciemnego wana. Lecz mogę wam przyrzec, że nie jest dosłownie mój, pożyczyłem od kumpla, który handluje prochami. Nigdy nie brałem, chociaż często byłem namawiany, ale to inna historia...
Mimo to, że być porwanie, starałem się jechać jak najwolniej żeby Lou nie poobijał niczego. I tak byłem skazany skarcić go grubymi, drażniącymi sznurami. Czułem się nieswojo. Porwałem własnie najważniejszą mi osobę... Po co?! Aby tylko mnie posłuchała?... Haha liczę na wybaczenie?! Co ja gadam, naprawdę mnie powaliło?! Tak, związałem mu oczy, ręce i nogi, ale co tam na pewno mi wybaczy?! Zawszę mogę się wycofać... Chociaż nie, już za późno.
Wysiadłem z samochodu widząc przed sobą spory zbudowany z szarych cegieł mur, wydający ciągnąć się nieskończenie daleko. Był pod napięciem, oczywiście nie działającym już od dobrych 70 lat. Stanąłem na palcach oddalając się od niego, żeby móc dojrzeć czubek wierzy więziennej. Słyszałem wiele plotek, legend o tym pieprzonym zakładzie. Jedna, którą zapamiętałem najwyraźniej to chyba taka... Na samym szczycie krążą nieżywe dusze, chcąc w końcu wydostać się stamtąd i pójść do nieba. Nikt jednak nie wyjdzie dopóki po żywotnej kary nie przesiedzi. Mordercy, przestępcy, gwałciciele i wszyscy inni psychole. Zostali, ale jeden strażnik, nie pamiętam imienia, coś na "E" Anaberiusz. Nazwisko pamiętam, nie wiem czemu zawsze moja mama opowiadała mi o nim częściej używając nazwiska, tak jakby jego imię było w jakiś sposób zabronione. Tak więc on ich wszystkich tam pilnował.
Miałem trochę cykora patrząc na okno na samym szczycie wierzy. Będę z LouLou, oboje będziemy bezpieczni.
-Okropnie.- Wzdrygnąłem się i wyciągnąłem nieprzytomnego faceta z bagażnika, a zerkając na niego w środku niesamowicie mnie kuło. Jak mogłem mu to robić. Potarłem lekko jego gładki policzek w odcieniu kości słoniowej po czym ostrożnie uniosłem go na plecy. Przez wielkie krzaki przedostałem się do miejsca, gdzie znajdowała zamknięta brama i odszukałem dziury w murze. Przecisnąłem się ostrożnie razem z Tomlinson'em na rękach, a widząc, że zaczyna się poruszać szedłem szybciej w stronę budynku. Wtargnąłem do środka skierowując się na kręcone schody prowadzące do piwnicy, czyli zarazem miejsca, w którym przetrzymywano psycholów.
-Ja pierdole...- Przeklinałem pod nosem, za każdym razem, gdy odnajdywałem zaschniętą krew po drodze... Na ziemi, cegłach, albo malutkich okienkach, które swoją drogą jako jedyne tutaj dawały jakieś światło. Potknąłem się milion razy, n początku liczyłem, ale później to już nie miało najmniejszego sensu. W końcu doszedłem, byłem tu dwa dni temu, żeby wszystko przygotować. A mianowicie, aby po prostu przećwiczyć to co mam robić, czy tez mówić. Co jak mogłem się spodziewać, dawno zapomniałem.
Przywiązałem Louis'a do krat na stojąco. Przyglądałem się każdej najmniejszej części jego ciała, wyszukując, czy coś się zmieniło, czy muszę coś nadpisać w swojej pamięci. Obudził się... Na razie jeszcze chyba nie wiedział, co dokładnie się z nim dzieje. Stanąłem przed nim ponownie przestudiowałem sylwetkę, tym razem mocno się ruszała. Szybkie bicie serca... Głębokie oddechy, jakby właśnie wynurzył się z wody. Sam zacząłem nieopanowanie i ciężko oddychać tuż przy kącikach jego ust. Przejechałem kciukiem po jego obojczyku. Uchylił usta chcąc nabrać oddechu, aby coś powiedzieć. Wstrzymałem powietrze w płucach i na szybko zdjąłem rękę z jego chłodnego ciała.
-Harry...- Nagle odezwał się zimnym głosem, a ja momentalnie, spięty odskoczyłem od niego. Nie nie powiedziałem. Może się domyślił, ale może po prostu pomyślał o mnie jako o jedynej osobie, która mogłaby mu w tej chwili pomóc?
-Harry...- Powtórzył ciszej, a wtedy zastanowiłem się i zbliżyłem do niego zbierając się na odwagę. Przybrałem inny ton głosu i krzyknąłem.
-Zamknij się!- Z trudem wydusiłem to z gardła.- Zamknij się i posłuchaj...- Krzyknąłem znów, tym razem płacząc. Nie odezwał się, on już wiedział. Już dawno miał świadomość, że to ja.
-Przepraszam! Nie słuchałeś mnie. Aśka mnie prowokowała...
-Aśka nie ma tu nic do rzeczy.- Rzekł spokojnie
-Nie? Do niczego nie doszło. Słuchaj mnie, powiedziałem jej, że jest już dla mnie nikim w porównaniu z tobą. Żeby się poważnie zastanowiła, bo zachowuje się co najmniej jak dziecko... Nie mówiąc, już nic gorszego. Już u nas nie mieszka. Przemówiłem nie tylko jej, ale też Malik'owi do głowy.- Przełknąłem ślinę stojąc przed nim. Było słychać, że ja płacze. Widziałem też to jak on to robi...
-Nigdy... Ja... Nie przestałem Cię kochać. Nigdy nie przestałem o tobie myśleć. Zawsze jesteś we mnie.  W sercu, bez ciebie dosłownie czuję, że mógłbym równocześnie nie żyć. To ty, odkąd ujrzałem Cię w toalecie, w X-Factor jesteś moim prawdziwym powietrzem. Lou, ja Cię kocham. Przenigdy nie zawahałbym się powiedzieć tego tobie.- Wyciągnął ślepo rękę, próbując mnie odnaleźć. Złapał za bluzę i przyciągnął do siebie ręką, którą zdążył już wyrwać ze sznurów. Mówiłem, że było mi źle, kiedy go mocno przywiązywałem, dlatego tego nie zrobiłem...
Od razu zetknęliśmy się wargami, przylegając do siebie również całymi ciałami. Oparłem dłonie o kraty, do których Louis był przywiązany i odplątując wiązania poddałem się językowi przyjaciela. Ten nagle odsunął się ode mnie, lecz oparł głowę o moje ramię, mocno wciągnął powietrze czując mój zapach.
-Tak bardzo mi ciebie brakowało...- Szepnął w mój bark, poczułem ciepło miękkiego oddechu i przyprawiło mnie o dreszcze.Przez jego szept, tylko przez to, poczułem jak spodnie naprężyły mi się pod rozporkiem. Wyczuł to, jednak kucnął obojętnie nie dając po sobie poznać podniecenia. Beznamiętnie rozwiązał sznury z nóg i wtedy ponownie mnie odszukując przypadkiem natrafił dłonią właśnie na moje podekscytowane krocze. Prawie podskoczyłem, ale pomogłem mu szybko wstać. Złapałem za polik, a Lou wplątał swoje palce w moje loki, zdejmując przy tym mój kaptur.
-Pozwól mi Cię w końcu zobaczyć.- Mówił cichym, skrępowanym tonem przysuwając się do mojego obojczyka. Wtulił się we mnie bardzo mocno, objąłem go za pas przyciągając do siebie. Nareszcie. Jest mój. Uśmiechnąłem się łagodnie wdychając woń jego swetra. Poczułem, jakbym przeniósł się, do łazienki w X-Factor. Pachniał swoim domem. Mamą, którą znałem tak dobrze, jak swoją. Pachniał takim małym Louis'kiem, z którym tak szybko się zaprzyjaźniłem.
-Nic z tego, nie pozwolę Ci. Nie teraz kochanie.- Szeptałem w jego miękką odzież. Podniosłem go za te niezwykle jędrne pośladki o mało co nie zemdlałem, przypominając sobie jakie są idealne. LouLou jęknął, podczas gdy ja, zdążyłem już odszukać, gołe, twarde łóżko i położyłem na nie błękitnookiego anioła. Po czym za chwilę sam przywarłem do niego jak jedno z jego skrzydeł. Bez owijania w bawełnę Louis zdjął ze mnie koszulkę, począłem powtarzać jego ruchy. Zdejmując z niego nie tylko sweter, ale także zerwałem z jego opiętych bokserek denerwujące mnie spodnie. Rozsunął nogi, a ja mocno otarłem się udem o jego napalonego członka. Spoglądnąłem na niego jeszcze raz, głęboko wpatrując się w jego rozchylone usta. Nie mogłem wytrzymać, niespodziewanie wtargnąłem językiem do jego zaskoczonej jamy ustnej...
Po chwili włożyłem dłoń w środek jego bokserek, nie przerywając namiętnego pocałunku. Najpierw powoli i skutecznie doprowadzałem do tego, że mimowolnie jęczał do moich ust. Oderwałem usta na milimetry litując się nad nim słowami.
-Możesz zdjąć opaskę misiu.- Wolną ręką zwolniłem supeł z tyłu głowy chłopaka, a kiedy chustka opadła na ziemie zastygliśmy zahipnotyzowani sobą nawzajem.
-Twoje oczy...-Zachrypnął się wciąż w nie wpatrzony.
-Jesteś tak piękny Lou...- Dokończyłem za niego, wtedy oboje po raz kolejny tego popołudnia uśmiechnęliśmy się jak głupi do siebie i pocałowaliśmy. Odetchnęliśmy po chwili wciąż czując przenikające przez nas gorące oddechy. Nie wyobrażacie sobie jakie tu uczucie odzyskać miłość. To naprawdę piękne.
-Proszę Cię, już nie wytrzymam.- Wymruczał nagle, wtedy z zadziornie wystawiłem zęby i powróciłem do jego przyrodzenia. Obsuwałem ręką w dół, następnie w górę, kilkakrotnie powtarzając gest. On wykorzystując sytuacje, teraz złapał mnie za głowę, zsunąłem jego figi i włożyłem z pomocom Loui'ego jego przyrodzenie do ust pieszcząc je językiem. Tomm wyginał się w każdą stronę głośno przy tym marudząc, na szczęście bardzo mi się to podobało...
-O nie! Dlaczego przestałeś?!- Krzyknął ciężko dysząc, kiedy w pewnym momencie odsunąłem się od krocza.
-Myślisz, że dam tobie dojść w moich ustach? Czekam, aż zrobisz to we mnie...- Zaśmiałem się ostro i szybko zdjąłem swoją bieliznę kładąc się brzuchem na twardym łóżku.
-Na co cze...- Nie dokończyłem, bo poczułem dwa palce wchodzące do moich pośladków. Wygiąłem się w znajomy łuk, a nagle poczułem, że we mnie wchodzi i zarazem ogromną adrenalinę. Zacisnąłem powieki i dłonie...
-Rozluźnij się...- Bardziej nakazywał, niż mówił i wtedy zostawiał krótkie pocałunki na moim karku.
-Przepraszam. Mam wrażenie jakbym robił to pierwszy raz...- Nie wiem czemu to powiedziałem, ale na prawdę tak się czułem.
-Ohh przestań Harry.- Powiedział czule.- Kocham Cię.- I wtedy już całkiem się odstresowałem, ugiąłem usta w uśmiech, którego Lou nie zobaczył i wlepiłem twarz w stare łóżko. Jeszcze chwilę czekał, ale po chwili już wszedł we mnie, a ja jęknąłem śmiało.
Powtarzał czynność parę razy, czasem zwalniał. A po niedługim czasie głośnych krzyków nas obojga, Doszedł. Ja zaraz po nim, kiedy jeszcze podczas stosunku bawił się moim prąciem.
Ułożyliśmy się obok siebie ciężko dysząc. Wtuleni siebie, nic nie mówiliśmy, póki nasze tętno się nie uspokoiło.
Niedługo będziemy musieli wracać. W ogóle to dałem słowo, że się nie spóźnimy na święta.
-Wszystkiego najlepszego Louis.- Spojrzałem głęboko w jego tęczówki podziwiając każdy ich niuans. Zafundowałem mu niezłą jazdę, wydaje mi się, że prezent jest odpowiedni prawda?
-Łoo, takiego prezentu się nie spodziewałem, faktycznie głupku.- Pocałował mnie w czoło, ale kiedy zrobiłem się poważny zamilkł.-Coś się stało?- Podniosłem się z łóżka, włożyłem bokserki i spodnie, przewiązałem pasek, którego nie zdążyłem zapiąć. Odszukałem pewnej małej rzeczy w kieszeni spodni...
-Harry... Co się dzieje?- Pytał zdezorientowany. Sam usiadł nałożył bieliznę, a kiedy stanął żeby sięgnąć po spodnie... Uklęknąłem przed nim, zerkając na jego twarz. Poczułem jak serce zaczyna bić mi mocniej, dwa razy mocniej, bo samo to, że byłem przy Loui'm powodowało, że ciśnienie podnosiło mi się wyżej. Wyciągnąłem małe pudełeczko w kolorze granatowym przed mężczyznę z którym mam zamiar spędzić już resztę życia. Czułem nagle jak serce podchodzi mi pod gardło, albo sam nie wiem jak to określić. Odebrało mi mowę, kiedy teraz patrzył na mnie jak nigdy, pełen zaskoczenia, z takim błyskiem w oku. Zebrałem myśli, ułożyłem pojedyncze słowa w jedno pytanie...
-Louis, czy wyjdziesz za mnie?...

__________________

Ważne: ROZDZIAŁY DODAWAĆ BĘDĘ NAJPRAWDOPODOBNIEJ CO TYDZIEŃ W PIĄTKI. BO NIE WYRABIAM Z NAUKĄ. Kiedy wyrobię się wcześniej, będę starała dodać się jeszcze w tyg., ale najprawdopodobniej bd wychodziły w pt. :)

8 komentarzy:

  1. Zostałaś nominowana do Libster Award ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Dziekuje ;*
      Ale nie należy mi się xD
      Dla niewtajemniczonych Liebster Award polega na tym: Inne blogi nominują ciebie, a ty musisz odpowiedzieć na 11 pytań przez nie zadane. A późnej ty typujesz kolejne osoby i zadajesz im swoje pytania. " :)

      Usuń
  2. kurcze no nie podoba mi sie to bo harry porywa lou i to jest prezent na urodziny? bezsensu. a louis kurcze taki opanowany jak go hazza porwał. strasznie nierealistyczne.

    moim zdaniem to dziwnie tak. no bo kto normalny cieszyłby sie z porwania na urodziny. i tylko jacyś psychiczni ludzie porywają. i jak czytałam początek to pomyślałam sobie że harry ma jakieś problemy z psychiką i że bd chciał zabić lou a tu takie loool. że niby to był prezent. ; /

    a z zaręczynami to hahahah xd

    nie no spoko że sie zaręczyli ale co teraz napiszesz? że wezmą ślub, przygarną dwójke dzieci i będą żyć długo i szczęśliwie? xd

    wiem jestem idiotą. -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hhahahah popieram Oli =P A tak wgl to jak zwykle mocno zboczone. Co oni nie umieją nic robić tylko się za przeproszeniem pierdol*ć muszą cały czas? xD

      Najpsychiczniejsze jakie czytałam, ale jednak czytam ^^

      Usuń
    2. Taak ja wiem, ale to ja... . Aaa i spoko jak wam nie pasuje to mogę zmienić i wgl mowiee ze bd robiła mniej pieprzenia bo też mnie to już wkurza xD

      Usuń
    3. Nie no spk blog =) Dla fanów Larrego to wgl super xD (chociaż osobiście mimo podawania przez Oli tysiące faktów xD - nie jestem Larry shipperką). No ale wgl to czekamy cały czas na nowe posty więc pisz dalej ;D
      A tak wgl to zapraszam do mnie ;D -> http://dreamscometruetommorow.blogspot.com/
      (no niestety mój blog jest mało zboczony, ale cóż xD)

      Usuń
    4. loooooooool. mi tam ich pieprzenie nie przeszkada xd weźcie jakieś dziwne jesteście <3

      Usuń
  3. Dostałaś nominację do Liebster Awards od
    www.findyourdreamssweetheart.blogspot.com
    Pozdrawiam xx
    Pytania znajdziesz na blogu:)

    OdpowiedzUsuń