Translate

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 24 lipca 2012

Rozdz. 14





                                                    *Harry*
               Spoglądając na zegarek, szepnąłem sam do siebie- kurde spałem, aż dwie godziny.-Dobra, zaraz 19:00, czyli kolacja. Idę do Loui'ego, ciekawe co robił, przez ten czas.
Wchodząc do sali, ujrzałem wpatrzone we mnie niebieskie oczy, przyciągały mnie do siebie, wiedziałem, że to właśnie je kocham. Gdy patrzyłem na niego po prostu odlatywałem, czułem się jak motyl, to było przepiękne, dlatego tak bardzo lubiłem być przy nim cały czas. To serio uczucie, którego nie da się opisać.
- Co tak patrzysz?- zapytał spokojnie Lou. Ocknąłem się, szybko odpowiadając.
- Co, co? Nie, przepraszam, zapatrzyłem się...W Ciebie.- W ogóle nie myślałem co mówię.
- Nie masz za co mnie przepraszać, kocham Cię. Ty dobrze o tym wiesz, inaczej nie był byś tak wpatrzony w moje oczy.- jego kąciki ust uniosły się ku górze. Odwzajemniłem uśmiech i pocałowałem go w czoło. Wtedy usiadł, złapał mnie dłońmi za policzki, odgarniając mój lok na bok, pocałował mnie. Coś niesamowitego. Tkwiliśmy w pocałunku bardzo długo, podczas tego wgramoliłem się na jego biodra i łapiąc jego talię, przysunąłem się do rozgrzanego ciała jeszcze bliżej, całując go jeszcze intensywniej. Powoli schodziłem swoimi wargami po jego szyi w dół, nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie, wiedziałem że go to podnieca, ponieważ na monitorku obok jego łóżka tętno coraz bardziej skakało. W pewnej chwili, zacząłem myśleć. -Co ja robie, sex, w szpitalu? Na pewno? A jeżeli ktoś wejdzie, ale nie mogę się mu oprzeć. Jest po kolacji, godzina 20, raczej nikt nas nie odwiedzi, zresztą drzwi są zamknięte...- W końcu przestałem się tym przejmować, zacząłem schodzić coraz niżej opuszkami palców wzdłuż jego torsu, docierając do bokserek.
- Harry.- powiedział w sposób jakby dał znak, że mogę, po czym bardzo cicho jęknął.
-Louis- wymieniliśmy się swoimi imionami, jakbyśmy zapraszali siebie, do tańca.
Po chwili na moich pośladkach poczułem ciepłe dłonie, wchodzące do moich kieszeni. Powoli zsuwał ze mnie spodnie, co nie było trudne, bo miałem je dość nisko opuszczone, jak zawsze. Ponownie ujrzałem jego źrenice, lekko włożyłem dłoń w spodnie, rozpinając jego dwa guziki. Po cichu rozsunąłem rozporek.
- Należysz tylko do mnie.- szepnąłem, gdy wtem spojrzał na mnie, szeroko się uśmiechając.
- Nie wiem, co zrobiłbym bez twojej obecności.- odrzekł całując mnie.
Rozmawialiśmy tak chwilę lub dwie, więc w końcu nic nie wyszło, ktoś zapukał do drzwi.
Zacząłem się szybko ubierać, Boo bear, także włożył pidżamę, szybko włażąc pod kołdrę.
- Proszę!- krzyknął, odchrząkując. Niska starsza kobieta w białym szlafroku weszła do pomieszczenia, trzymając w ręku przeźroczystą torebkę kroplówki.
- Dobry wieczór. - mówiła, jakby nie zwracała na nas uwagi.- Zmienię i już panów zostawiam.- Oby dwoje, mierzyliśmy ją wzrokiem po czym zerkając na siebie, wzruszyliśmy ramionami. Gdy wychodziła, odpowiedzieliśmy tylko:
- Do widzenia.- Na tyle było nas stać, po takiej scence, która niestety nie doszła do finału.
- Woo, mało brakowało- zaczął śmiać się Tomlinson, ja zacząłem wraz z nim. Spotkaliśmy się spojrzeniem uśmiechając do siebie skromnie... Reszte wieczoru spędziliśmy na wspólnych rozmowach, w których nikt nam nie przerywał, w końcu po paru godzinach, zasnęliśmy...


                                                     *Asia*

        Wiem, że Louis się obudził co bardzo mnie ucieszyło. Chciałam jechać, ale chłopacy mówili żebyśmy świętowali to na plaży, przy zachodzie słońca. Tak właśnie teraz, siedzimy na piasku wsłuchując się w dźwięk fal, które uderzają o ziemie, raz mocniej innym razem lżej. Zayn ułożony obok mnie, jedną ręką podpiera się o wilgotną warstwę piasku, a drugą obejmuje mnie w tali, ja za to trzymam dłoń na jego kolanie. Spoglądając na siebie, nieśmiało się uśmiechamy. No bo w końcu, co może być lepszego niż to, że właśnie siedzę na plaży, wieczorem, gdzie zaraz będzie zachód, a towarzyszy mi Malik- pomyślałam.
- Asia- poderwał się nagle mulat łapiąc mnie za rękę.- Chodź ze mną, chciałbym Ci coś pokazać.
- Ale, ale...- nie wiedziałam o co chodzi lecz mimo tego podniosłam się, będąc gotowa do odejścia z nim od Niall'a i Liam'a.
- Chłopaki, idę z nią na spacer. Wracamy niedługo.- lekko się uśmiechnął, w ich stronę, czekając na odpowiedź.
- Okey.- powiedział odwzajemniając uśmiech Horan, a Liam puścił tylko oczko, jakby wiedział o co mu chodzi.
Ruszyliśmy, słona woda skromnie obijała się o nasze stopy, zabierając z pod nich mokry piasek.
- Zayn, gdzie konkretnie idziemy?- zapytałam, zwracając się w jego stronę.
- Zobaczysz, niespodzianka.- powiedział całując mnie w policzek.- Spokojnie, nie masz się czego bać.- dodał.
Zatrzymałam się przed nim i zawieszając mu ręce na ramionach powiedziałam.
- No proszę Cię, powiedz mi.- nalegałam patrząc w jego nieziemskie brązowe oczy.
- Ohh, mogę zdradzić tobie tylko to...  Chodziłem w tamto miejsce w najlepszych chwilach mojego życia. Czasem sam, czasem z kimś kto był, bądź jeszcze jest dla mnie ważny.- Gdy powiedział ostatnie zdanie, poczułam jak rozpromienia się moje serce.
- Jesteś bardzo słodki.- powiedziałam i uśmiechnęłam się z rumieńcem na polikach.
- Tak też Cię kocham ale teraz chodź, bo nie zdążymy.- Zaśmiałam się pod nosem, a ten mnie pocałował, po czym ruszyliśmy dalej. Dopytywałam wciąż, czy to jeszcze daleko, że nie mogę się doczekać. W pewnej chwili stanął naprzeciwko mnie i rzekł.
- Zamknij oczy. Tylko nie podglądaj, zaufasz mi?- uniósł swoje dłonie, zakrywając nimi moje powieki. Złapałam jego ręce, bojąc się, że za chwilę w coś wpadnę albo wrzuci mnie do wody.
- Powinnam, więc prowadź.- Po paru minutach, zatrzymał się.
- Jejku, jak tutaj pięknie, nic się nie zmieniło od ostatniego razu... Gotowa?- powiedział z radością.
- Ta...- nie mogłam nawet dokończyć "tak", gdy odsłonił moje oczy, ujrzałam coś prześlicznego. Zamurowało mnie, jakbym śniła.
- To, to miejsce... Ono jest NADZWYCZAJNE.- Powiedziałam podkreślając te słowo.
- Też tak uważam, odkryłem je w wieku 5lat, kiedy byłem na spacerze z moją mamą. W dzień kiedy się tutaj wprowadziliśmy.- Naprawdę nie jestem w stanie tego opisać. To wszystko wygląda jak z bajki!- pomyślałam.
To ogromne, a zarazem stare drzewo, któremu nie było widać pnia, bo liście o głębokim zielonym kolorze zwisały z niego, sięgając ziemi. Wiedziałam, że to nie jest wierzba płacząca, tylko coś jeszcze piękniejszego. W tle widać było inne mniejsze drzewa, a także nie zachmurzone niebo podkreślające pomarańczowo-różowy horyzont. Potężny ksylem stał przy plaży, spoglądając na morze, zorientowałam się, dlaczego Zayn'owi tak bardzo się tu spieszyło. Zachód słońca... I to jeszcze na dodatek w tak zniewalającym miejscu. Potrafiłam wymówić tylko jedno słowo.
- Woo.- Po czym zamilkłam. Mulat spojrzał na mnie, a gdy jego kąciki ust uniosły się wysoko w górę, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę ukrytego pnia. Odsłonił wodospad gałęzi wprowadzając mnie do środka, w pewnym momencie poczułam się jak w namiocie. Lecz to był zupełnie inny namiot niż można byłoby się spodziewać. Pień był stworzony do chodzenia po nim, w pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś zbudował schody, czy coś. Malik pchnął mnie lekko w stronę "magicznego drzewa"
- No leć, jest twoje. - powiedział, podążając za mną. W tej sekundzie kiedy dotknęłam jednej z łodyg, przeszły mnie ciarki. Na prawdę, to miejsce wydawało się być zaczarowane. Zaczęłam wspinać się w górę, chłopak kierował mnie w którą stronę teraz, można się było pogubić, jak w jakimś pałacu, raz trzeba przejść przez gałęzie innym razem wejść na jakąś wysoką gałąź, wtedy Zayn mnie tam wnosił. W końcu, wyprzedził mnie, i siadając na jeden z konarów, wskazał miejsce obok niego. Posłuchałam go i usiadłam, opierając się o ramię.
- I co?- było niezręcznie, zapytać, no ale usiedliśmy i w sumie przed nami było widać same liście, nic po za tym. Pociągnął za jedną z łodyg, odsłaniając widok na zachód słońca, morze i całą resztę świata. Nie mogła się poruszyć, ani tym bardziej nic wymówić. Już wiedziałam czemu to miejsce jest dla najważniejszych osób w jego życiu. Jest tutaj bardzo romantycznie, malowniczo, no po prostu nie do opisania.
- Asia... Bo wiesz... Zazwyczaj w tym miejscu jestem szczery, przyrzekałem to sobie. Tak więc, chciałbym Ci coś powiedzieć. - Zaczął, a ja już siedziałam mu na kolanach. - Chciałbym powiedzieć tobie co do ciebie czuję, ale najpierw... Chodź ze mną.- Powiedział.
- Znów, a daleko?- zapytałam, bo szczerze bolały mnie nogi od chodzenia po piasku.
- Nie, tylko zejdźmy z drzewa. - powiedział uśmiechając się.
Zeszliśmy z drzewa, stanął naprzeciw mnie. Wyciągnął telefon, i włączył piosenkę (Love Story- Taylor Swift). Przyklęknął na kolano mówiąc.
- Czy mogę prosić moją królewnę do tańca?- Wyciągnął dłoń w me stronę.
- Jak najbardziej mój ty książę.- Uśmiechnęłam się, kiedy on podniósł się, zbliżył mnie do swojego torsu i łapiąc w talii zaczęliśmy wolny taniec. Obracając się w kółko, spoglądaliśmy sobie w oczy, nasze czoła przysunęliśmy do siebie. I przez tą jedną piosenkę nic nie mówiliśmy. Było tak tajemniczo, że zamknęliśmy oczy, pozwalając się oddać samym nam w tańcu. Po krótkim czasie, w momencie  którym piosenka miała się rozkręcić, odchylił mnie do tyłu, i pocałował. Strzeliłam takiego rumieńca, że nie wiem, ale zaczęliśmy się razem głośno śmiać, i tańczyć coraz szybciej co sekundę jeszcze głośniej okazując nasze szczęście. Podskakiwaliśmy tańcząc w okół, brązowego korzenia. W końcu śmialiśmy się tak, że upadliśmy na ziemie. Leżał na mnie jakby chciał mi coś powiedzieć. Miałam rację, chciał.
- Kocham Cię.- rzekł cicho, ale ze szczęściem.
- Tak, ja także Cię kocham.- odpowiedziałam mu tak szczerze jak tylko potrafiłam, po czym wpadliśmy w długi pocałunek, zamykając oczy. Czułam się niesamowicie, jego usta były wilgotne i ciepłe co bardzo mnie kręciło. Podczas pocałunku, zmienił się z pewnego siebie dojrzałego mężczyznę, można powiedzieć, że jak nazywają go fanki w "Bad Boy'a"...
Kocham go, kiedy o pomyślałam, przestał, spojrzał na mnie tak jakby wiedział, że właśnie o tym pomyślałam.
- Chodźmy zobaczyć koniec zachodu słońca, proszę. - Pocałował mnie jeszcze raz, tym razem było to lekkie musnięcie.
Wgramoliliśmy się ponownie na drzewo, usiedliśmy, i splatając swoje dłonie, oparliśmy się o siebie, i tak siedzieliśmy do końca zachodu, było cudownie, zapamiętam ten wieczór do końca swoich dni...

__________________________________________________
Dobra więc, tak, bardzo się cieszę z tego, że już dwa lata jestem z nimi, tzn. znam ich mniej, ale to dobrze, że jeszcze dają radę. I nie mają nas wszystkich dosyć <3 Dziękuje każdej z was za to że jest ze mną, z to że jest Directioner. dlatego Cię kocham. ; *
Mam nadzieje, że spodobał się wam ten rozdział, i ze jeszcze nie opuściłyście mojego opowiadanie, w Tunezji było spoko. Liczę na was, komentować i rozsyłać, ; )

                                                      Kocham was wszystkie ... Agata ; *

2 komentarze:

  1. *o* ! TO JEST CUDOWNE *O* WIĘCEJ ZASI *-* I MOGŁO BY SIĘ COŚ POPSUALBO NZÓW ZAISKRZY MIĘDY HARRYM I ASIĄ *-* ALE TAK BY SIĘ Z ZAYNEM POKŁÓCIŁA *O* CUDOWNY ROZDZIAŁ *O*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały rozdział udał ci się rewelacyjnie ;*
    Bosko piszesz <3
    Awwww. <33
    Aż chce sie czytać jeszcze i jeszcze ;D
    Mam nadzieję , że niedługo ukaże się następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń